#245. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.10 – Kartka nadziei
Japeś nie wiedział, czy się cieszyć, bo w końcu ją zobaczył, czy martwić się, bo wyglądała naprawdę kiepsko. Szybko wziął głęboki oddech i nie czekając aż coś powie, zaprowadził ją na kozetkę. Nim jednak zdążył pobiec po lekarza, dziewczyna złapała go za rękę.
– Nie sądziłam, że cię tu spotkam. – powiedziała do niego swoim uroczym głosem, a Wędrowiec mało co nie upadł na podłogę. To było jak uderzenie, ale takie niesamowicie przyjemne. Miłość zdawała się śrubą, która kręcona w dobrą stronę sprawiała radość, a w złą dodawała cierpienia. Teraz jednak los obracał ją we właściwą stronę i młodzieńcowi aż nogi topniały ze szczęścia.
– Pracuję tutaj… – odparł z trudem. Głos drżał mu jak wtedy, kiedy założył się ze Smokiem, że nie zje lodowatej galaretki. Zjadł, ale takiego zapalenia gardła to jeszcze nie miał…
– Przepraszam, że wtedy tak uciekłam. Zapomniałam o pewnym spotkaniu i musiałam pójść. – dodała po chwili, a Japeś uśmiechnął się lekko i kazał jej zaczekać, aż przyprowadzi lekarza.
Doktor zajęty był dziewczyną z tamponami, ale chłopak nie dał mu szansy na chociażby wymianę prowizorycznego opatrunku tylko złapał go za rękaw i z całą boską mocą zaciągnął go do jego ukochanej. Diagnozę udało się postawić szybko: zatrucie pokarmowe i lekkie odwodnienie. Japeś uwijał się przy niej jak mała pszczółka, aby podłączyć kroplówkę, przynieść leki, pilnował, aby było jej wygodnie i dotrzymywał towarzystwa.
Znowu tylko ona mówiła, a on słuchał czasem tylko odpowiadając krótko na jej pytania. Ale nie przeszkadzało mu to. Jej głos wirował w jego myślach, a on skakał po obłokach, kiedy ona przedstawiała mu sceny ze swojego życia. Nim się zorientował, skończyła się jego zmiana i musiał pójść do domu. Pożegnał się z dziewczyną i bardzo niechętnie udał się do domu. Pewnie zostałby dłużej, ale pielęgniarka pogoniła go jego własnym mopem. Widać wciąż miała do niego uraz…
Japeś wrócił do domu cały w skowronkach, ale szybko ostygł widząc cały ten armagedon czekający na niego na posprzątanie i ducha oglądającego jak gdyby nigdy nic telewizję. Kiedy udało mu się złapać jedną kłodę, druga przyleciała go uderzyć w twarz tylko po to, aby przypomnieć mu jak okrutna jest rzeczywistość!
– O, witaj! Jak było w pracy? – zapytała zjawa nawet nie odrywając wzroku od telewizora. Chłopak zdjął buty, które ustawił w wolnym kącie pomiędzy bajzlem a chaosem
– Gdybym się mógł wyspać, byłoby lepiej. Dlaczego nie posprzątałeś? – zapytał w wyczuwalną nutką pretensji w głosie. Wszak Wędrowiec dał mu drugą szansę, więc mógłby chociaż trochę usprzątnąć ten bałagan w ramach podziękowania.
– Jakbyś mi powiedział to bym to zrobił. – westchnął przeciągle przeciągając się na kanapie. Japeś powoli zaczynał rozumieć, dlaczego ścigał go Cień i jednocześnie żałować, że nie wystawił go za drzwi.
– To ty zrobiłeś ten bałagan, a ja pozwoliłem ci tu mieszkać. Byłoby miło, gdybyś choć trochę posprzątał. – Wędrowiec starał się ze wszystkich sił zachować spokój. Pewnie byłoby mu łatwiej, gdyby nie był tak zmęczony. Duch spojrzał na chłopaka i skrzyżował dłonie na swej eterycznej piersi.
– Ty też w tym uczestniczyłeś. Też mógłbyś posprzątać. – odparł wrednie, a młodzieniec stracił cierpliwość. Nim jednak wezwał na pomoc siódmy krąg piekieł, Smok powstrzymał go przed rozwaleniem conajmniej jednego piętra budynku.
– Spokojnie, nie używaj swoich mocy, bo złamiesz zasady. To ma być jedno ludzkie życie, pamiętaj! Użycie tak silnej magii w świecie ludzi wyśle cię przed sąd! – warknął do swojego podopiecznego, a potem zwrócił się do zjawy. – Nie martw się: tobą zajmę się już niedługo. Będziesz miał okazję odpokutować za swe czyny. Pamiętaj, że zawszę mogę potraktować cię wyjątkowo surowo…
Prastary uśmiechnął się przy tym tajemniczo i wrócił do swoich psich spraw. Japeś wraz z nieco przerażonym duchem posprzątali ile się da. Chłopak zjadł potem szybką kolację i położył się do łóżka.
Kiedy jednak zatopił swe ciało w pościeli, myślami wrócił do tej dziewczyny. Znów nie zapytał jej o imię. A może znów mu ono umknęło? Nieważne – wciąż miał szansę się zapytać. I z tą myślą położył się spać…
Następnego dnia udał się czym prędzej do pracy myśląc tylko o niej. O jej opowieściach o swojej rodzinie, o problemach, ludzkich problemach, których nie rozumiał, o jej zmaganiach, o babci i dziadku… Nie mógł się doczekać chwili, kiedy ją zobaczy i zapyta w końcu o jej imię.
W końcu dotarł do szpitala i zamarł widząc jedynie puste łóżko. Przez moment nie mógł uwierzyć, że ona znowu mu się wymknęła: starał się wmawiać sobie, że poszła do toalety, ale jego oczy widziały idealnie złożoną pościel, która potwierdzała tylko to, że została wymieniona, a to jednoznacznie świadczyło o tym, że jego towarzyszka opuściła budynek. W głowie kłębiły się wszelakie myśli powtarzające jak zaczarowane: znowu, znowu, znowu… Znowu los dał mu po twarzy, znowu kłoda podcięła go i powaliła na ziemię, aby wszystkie zduszone w nim uczucia pękały po kolei.
Wpatrywał się w to łóżko na tyle długo, aż z zamyśleń wyrwał go lekarz, który wręczył mu małą karteczkę. Japeś widział, że doktor coś do niego mówił, ale jego uszy nie były w stanie zarejestrować dźwięku. Kiedy odszedł, chłopak spojrzał na karteczkę. Był na niej numer telefonu i imię.
Siya.
Mefisto
#245. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.10 – Kartka nadziei Read More »