#233. Ku pamięci dobrej duszy

Od kilku dni było już wiadomo, że wszystko jest przesądzone, ale najgorsze stało się dzisiaj. Moja psina, ta z rodzinnego domu, odeszła. Rak wrócił i zabrał ją, pomimo iż walczyła do samego końca, chociaż już nie musiała. Niestety leki nie pomogły, a kolejne objawy pojawiały się i piętrzyły. Kiedy nadeszły duszności trzeba było podjąć najcięższą decyzję. Jedno trzeba jej przyznać: pomimo raka udało się jej dotrwać pełnoletności.

Niby człowiek całe pieskie życie oswaja się z myślą, że ta istota plącząca się pod nogami kiedyś odejdzie, a jednak kiedy nadchodzi najgorsze, człowiek stoi i nie wie, co ze sobą zrobić. Znowu w sercu panuje dziwna pustka, znowu gdzieś tam w środku boli, a ja po prostu chciałbym się zapaść gdzieś w ciemność, zdala od tego wszystkiego. Na powierzchni jednak trzymają mnie dobre wspomnienia z udziałem psiny.

Zawsze przy mnie była. Kiedy przyjaciele obiecujący, że zawsze przy mnie będą odchodzili, ona była i witała mnie donośnym szczekaniem. Kiedy rodzice mnie zawodzili, ona była i podnosiła mnie na duchu. Kiedy zaczynałem we wszystko wątpić, ona była i pokazywała mi, że nie wszystko stracone. I chociaż mnie nie było przy niej przez tyle lat, zawsze łączyła nas duchowa więź.

A teraz ta więź została przerwana. I niby nic się w moim życiu nie zmienia, a jednak czuję się jakby wszystko zostało wywrócone do góry nogami. Ta dobra duszyczka, która wniosła tyle do mojego życia, odeszła. Nie mogę po prostu w to uwierzyć. Ten niezniszczalny tytan odszedł. Ten potwór pożerający baterię i czekoladę, dopijający niedopite drinki, wciągający sreberka od słodyczy… Ten najlepszy pies…

Ona zawsze miała pozytywny wpływ na moje życie i nawet na samym końcu dała mi kolejny cenny prezent. Dlatego nigdy nie zwątpię w psy: one zawsze myślą o nas.

Dziękuję Ci, przyjaciółko. Kiedyś spotkamy się znowu!

Mefisto

 

16 thoughts on “#233. Ku pamięci dobrej duszy”

  1. po śmierci mojego psiaka wciąż się zastanawiam jak trudno musi być przepracowąc śmierć dziecka, jeśli ze śmiercią psa tak trudno sobie poradzić…

  2. Strasznie mi przykro…
    Na to się nie da przygotować, choć niby jesteśmy przygotowani, wiemy, że odchodzą wcześniej…ale i tak ból jest zawsze taki sam…
    Już ponad 4 lata jak odeszła nasza rodzinna Szanta, mój Smok Szczęścia (wyglądała jak Falcor z Neverending story!❤️)Miała 16 lat, przeżyła dobre psie życie, ale jej strata do dziś mnie boli. Nadal koszmarnie mi jej brakuje…
    Ślę Ci dużo dobrych myśli…Disney mówił prawdę, wszystkie psy idą do nieba…

    1. To jest chyba najgorsze, kiedy bierze się psa: ta myśl, że on umrze wcześniej, a Ty możesz na to tylko patrzeć. Ale trudno, czasu nie cofnę. Trzymam się tych wszystkich dobrych wspomnień, a psina znów jest ze swoją kocią siostrą.

  3. przykro mi….
    czytam takie wpisy i coś w sercu ściska za każdym razem, i od razu do głowy przychodzi myśl o naszym piesełku, że on też kiedyś odejdzie, bo to nieuniknione, ale żeby nie cierpiał…. on, bo my będziemy….

    1. Rozstanie ze zwierzęciem jest straszne, bo one zawsze żyją krócej niż my i zawsze się ma wrażenie, że ten czas, który spędziły z nami, był niewystarczający…

  4. Przykro mi bardzo Mefistowy… Ja nawet nie próbuje sobie wyobrazić jak to będzie kiedy Buddy’ego zabraknie. Jest straszny łobuz i uparciuch, ale wprowadził do życia tyle dobra, wzruszeń i uśmiechu, że to się w głowie nie mieści.

    A Twqoja psina zawsze będzie w Twoim sercu i pewnego dnia zobaczycie się znowu na pewno…

    1. Nie myśl o tym, co będzie, kiedy zabraknie Buddy’ego. Ciesz się tą chwilą z nim, stwórz wiele dobrych wspomnień. One pomogą Ci pogodzić się ze stratą.

  5. Te wspomnienia trworzą się jakby same – każdy kolejny dzień z tym pięknym, rozbieganym, rozszczekanym łobuzem to kolejne wspomnienie do kolekcji. O jego zdjęciach już nawet nie wspominam. Jest ze mną dopiero 2 lata, a zdjęć już mam ponad 200 😀

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Scroll to Top