diary

#483. Studia, studia i po studiach! ;)

Witajcie!

Nareszcie udało mi się uporać z licencjatem! Czuje się, jakby zrzucił z pleców ogromny ciężar, chociaż wiem, że to jeszcze nie koniec, bo czeka mnie jeszcze magisterka. Póki co stresuję się wynikami, bo wciąż ich nie ma i pewnie jeszcze trochę będę się musiał na nie naczekać. Najgorsze, co mnie czeka to 2.2 (“lower second”). Nie jest źle, ale wolałbym 2.1 (“upper second”). To jest jeszcze dla mnie możliwe, ale tylko pod warunkiem, że dostanę 92% za moją pracę. W to trochę wątpię, bo chociaż siedziałem nad nią do upadłego, raczej nie udało mi się aż tak jej dopolerować. No trudno. Grunt, że udało mi się skończyć studia. 😉

W “nagrodę” wymieniłem sobie tablet na Samsunga Galaxy S9 Ultra. Wielkościowo to już jest laptop, ale jak dla mnie może być. Więcej okienek zmieszczę na ekranie i łatwiej mi będzie produkować prace pisemne, jak już zacznę magisterkę. Jestem z niego zadowolony, bo widać, że Samsung stara się rozwijać tablety: mój poprzedni tablet S7 trzymał klasę do samego końca używania, a S9 płynnie wchodzi na to miejsce i oferuje mi jeszcze lepszą jakość użytkowania.

S7 zostanie naszym tabletem do oglądania filmików lub słuchania podcastów, kiedy gotujemy coś w kuchni. Oczywiście mały Smoczyński będzie na nim uczył się i bawił, bo w końcu czemu nie? Smoczyński uwielbia naśladować nas chyba we wszystkim, co możliwe, więc na pewno będzie się cieszył, kiedy będzie mógł pracować na mini wersji mojego tabletu (bo jednak są one podobne do siebie wizualnie).

Pomimo iż minął już prawie miesiąc od skończenia pisania pracy, wciąż nie zająłem się porządnie graniem, tak jak miałem nadzieję to zrobić. Cóż, życie dorosłego jest pełne obowiązków. 🤷‍♂️ Czuję się trochę, jakbym wypadł z rytmu i ciężko mi wrócić do grania. Zawsze gdzieś z tyłu głowy mam tą informację, że muszę zrobić to, tamto, siamto. Jakby świat miał się skończyć, jeśli tego (od razu) nie zrobię. Muszę znaleźć jakąś dobrą grę, która mnie wciągnie i pozwolni się trochę zrelaksować. Potrzebuję tego: w szczególności po ostatnich miesiącach walki ze sobą, aby skończyć studia. Szczerze mówiąc wciąż dochodzę do siebie i mam sobie za złe, że zarzuciłem sobie tak mordercze tempo.

Jeśli chodzi o sprawy blogowe, to staram się nadrobić to wszystko, co mi ostatnio umknęło (czyli pisanie notek, czytanie Waszych blogów i dokańczanie przeprowadzki z jednej domeny na drugą). Poprawiam nagminnie linki na moim blogu, aby odnosiły to prawidłowej domeny, ale to trochę może zająć. Dopiero (powoli) kończę sekcję GRY, a muszę jeszcze przewertować wszystkie notki i poprawić, co się da. Sporo roboty, ale myślę, że jestem prawie w połowie tego zadania. Także trzymajcie kciuki, aby mi zapał nie uciekł gdzieś i abym mógł to skończyć. 😉

Obiecałem Wam też wiele “aktualizacji”, jeśli chodzi o sprawy pozablogowe: te projekty trochę były ruszone, ale nie do końca, więc teraz siedzę i walczę z nimi, aby móc co nie co pokazać na blogu. Mam już trochę materiału zebranego, więc myślę, że powoli zacznę coś dodawać do pamiętnikowych notek. 😉

W wolnej chwili biegamy na działki i powoli przygotowujemy je na kolejny rok, aby znowu mogły nas obdarować wspaniałymi owocami i warzywami. Plony, chociaż się nie spodziewaliśmy z początku, były obfite, a wraz z nowo zdobytą wiedzą myślę, że w przyszłym roku pójdzie nam zdecydowanie lepiej. 😉 Musimy też trochę bardziej zorganizować się w kwestii tego, co chcemy zasadzić na działce, bo ten rok to była totalna prowizorka (chociaż nie powiem – bardzo udana).

Na razie to tyle moich wieści dla Was. Powoli będę “zasypywał” Was tym, co obiecywałem opublikować już naprawdę dawno temu.

Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia! 😉

Mefisto

#483. Studia, studia i po studiach! ;) Read More »

#476. Wesołe i smutne wieści

Dzień dobry wieczór!

Ostatnio miałem trochę nieplanowej przerwy, ale czasem ciężko wrócić do normalności. W tej notcę wyjaśnię (jak zresztą obiecałem w tej notce), co też spowodowało moją nieobecność. Pozwólcie, że Wam kogoś przedstawię.

Oto Fosia. Fosia była uroczym szczurkiem, którego adoptowaliśmy. Pochodziła z pseudohodowli, więc bardziej był to ratunek niż adopcja. Jednakże, pomimo ciężkiego początku, Fosia zaprzyjaźniła się z nami i stała się częścią naszej rodzinki. Jej imię wzięło się z tego, iż potrafiła się fochnąć o wszystko (jak już tylko poczuła, że u nas jest bezpiecznie), przez co wydawała się mieć swój charakterek. Aczkolwiek było to dosyć urocze. Fosię adoptowaliśmy w marcu i była naszym szczurkiem podróżnikiem. Chodziła z nami do sklepów, na działkę, zajadała się z nami smakołykami i warzywami z naszych działek. Niestety Fosia odeszła pod koniec czerwca z powodu guzów przysadki mózgowej. Jej stan drastycznie pogorszył się z dnia na dzień i nie dało się tego, ani załagodzić, ani zatrzymać. Musieliśmy podjąć trudną decyzję, ale jej śmierć była kwestią czasu – mogliśmy tylko skrócić jej cierpienia.

Bardzo mocno to przeżyliśmy. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Wydawała się wesoła, pełna życia, a chwilę potem nie mogła się już ruszać i potrzebowała pomocy ze wszystkim. Przyznam, że załamałem się, bo jak już uwierzyłem, że nic złego się nie stanie (jednak poprzednie straty zwierzęcych przyjaciół zostawiły na mnie swój ślad), to nagle to wszystko się skończyło. Nagle, niespodziewanie. Potrzebowałem trochę czasu, aby się po tym podnieść, bo jednak mimo wszystko jestem człowiekiem i mam swoje limity.

Mam też dobrą wieść, jeśli chodzi o inne zwierzęta, a dokładniej rybki. Mamy trzy bystrzyki neonowe, którym nic się nie stało, żyją, nie chorują, a nawet mają swoje charakterki i idzie je rozróżnić. Z reguły trzyma się je w większych grupach, ale te są tak ze sobą zżyte, że nie chciałem tego psuć. Pomiędzy nimi mamy też krewetkę karłowatą (cherry shrimp) – były dwie, ale samczyk umarł kilka dni po wsadzeniu go do akwarium. Niestety. Mam też masę ślimaków – rozdętek zaostrzonych oraz jeden okaz nerity. Ponadto mamy jeszcze ślimaki z gatunku zatoczkowatych. Żyjątka mają się wyjątkowo dobrze i wesoło rozrabiają w swoim małym, ale chyba dosyć odpowiednim dla nim akwarium. Rybki to typowe, ciekawskie zaczepiaki. Jeśli są głodne to już w ogóle odstawiają cyrki, aby zwrócić na siebie uwagę. Dbam o nie i upewniam się, że mają dobre warunki do życia. Póki co jest z nimi wszystko w porządku, chociaż raz padło napowietrzenie i myślałem, że dwie umarły. Jak na takie małe rybki są dosyć bystre, ale jednak do takiego Nemiaka to im wciąż daleko. Mimo tego są dla mnie terapią po tych wszystkich zgonach. Razem z nimi mieszka krewetka, która z reguły zajęta jest sprzątaniem, jedzeniem i wrzucaniem małych ślimaczków między kamienie (taka krewetka-psychopatka). Miałem z nią trochę przebojów, bo nie polubiła się z jednym glonem i po prostu go usunęła z akwarium, ale póki co zakopaliśmy topór wojenny i udajemy, że nic się nie stało.

Poprawiłem się nieco z wynikami na studiach. Wciąż jeszcze czeka mnie zdanie finalnej pracy, więc dopiero wtedy będę w stanie powiedzieć jak mi poszło. Aczkolwiek nie jest źle, jest całkiem przyzwoicie, patrząc na to ile rzeczy wydarza się w naszym życiu, przez co nie mam niekiedy czasu przysiąść do projektu na porządnie. Został jednak trochę ponad miesiąc i myślę, że to (póki co) będzie mój priorytet. Skoro mam szansę na dobry wynik to warto by było tą szansę wykorzystać.

Powoli wracam do planowania w co chciałbym pograć. Wiecie, w tej chwili rzucam się na wszystko, co jest w miarę spokojne, wyluzowane, aby odprężyć się po natłoku obowiązków. Nie powiem, że jest to zła opcja, bo relaksacyjne gry też są całkiem przyjemne, ale czasem chciałbym oddać się w ręce fabuły dobrego RPG i przeżyć jakąś ciekawą historię (nie mówię, że moje życie jest nieciekawe, ale czasem chciałbym pomachać mieczem i powkurzać jakieś elfy, czy krasnoludy).

W dużym skrócie tyle się u nas ostatnio działo (pomijając oczywiście rzeczy związane z działką, bo to dłuższa opowieść, na którą nie mam zwyczajnie, ani sił, ani czasu). Liczę, że uwinę się ze studiami i na jakiś czas będę mieć spokój (chociaż znając mnie to pewnie nie :P). No cóż, trzymajcie się ciepło (lub chłodno – zależy jaka pogoda teraz u Was) i do następnej notki!

Mefisto

#476. Wesołe i smutne wieści Read More »

#472. Ogrodniczo

Dzień dobry wieczór!

W Anglię uderzyła fala upałów, powyżej 30°, przez co wciąż dochodzę do siebie i jestem ledwo żywy. Takie temperatury mi zdecydowanie nie służą, tym bardziej, że mam zawsze tyle do zrobienia i po prostu się zajeżdżam. 🤷‍♂️ Na szczęście w końcu się ochłodziło, spadł deszcz i powoli wracam do życia.

Mój plan dnia opiera się głównie na pracy, studiach, ogarnianiu domu i małym Smoczyńskim. Studia trochę mi się wpychają na główny plan, bo mam około dwóch tygodni na zdanie następnej pracy, a idzie mi to strasznie powoli tym razem. Z drugiej strony bardziej się staram, bo to ostatnia praca kontrolna, a potem we wrześniu zdaję finalny projekt, więc chcę wiedzieć, że to wszystko ma i ręce, i nogi, i zmierza we właściwym kierunku.

Znalazłem sobie też nowe hobby, a mianowicie robienie na drutach. Jest to całkiem relaksująca rzecz, ale niestety nie mam na nią tyle czasu, ile chciałbym mieć. Póki co zrobiłem szalik, dwie piłki dla Smoczyńskiego, a teraz robię dwie pandy czerwone. 😛 Marzy mi się też nauczyć szydełkować, ale to musi poczekać. Doba ma tylko 24 godziny, a ja też spać muszę! 🤷‍♂️😂

Nie do końca mi wyszła, ale to była pierwsza piłka dla Smoczyńskiego (wypchana owczą wełną i włóczką), druga wyszła mi zdecydowanie lepiej, ale Smoczyński ją gdzieś ukrył i nie mam jak zrobić zdjęcia. 😛 Trochę lepiej jest z pandami, ale te pokażę jak już je skończę (czyli pewnie za kilka miesięcy 😂).

Sporo czasu spędzamy też na działce i chociaż z początku bałem się, że nam to nie wyjdzie, to jednak mamy sporo (dobrych) plonów. Poniżej załączyłem kilka zdjęć, aby podzielić się owocami naszej ciężkiej pracy. 😉

W zielonej siatce znajdują się strąki daikonu – japońskiej rzodkiewki. Są jak najbardziej jadalne, smakują jak rzodkiew, a mają teksturę groszku. Świetnie nadają się do dań na wzór japoński i podobno można też je piklować, ale tego jeszcze nie próbowałem. 😉 Mamy sporo owoców (truskawki, maliny, pożeczki, poziomki, od czasu do czasu i rabarbar) oraz warzyw (na chwilę obecną rzodkiew, szczypior, sałata, groszek i strąki daikonu). Od kilku dni jemy pierogi z owocami (głównie mix truskawki, maliny i pożeczki), ale są naprawdę dobre, smaczne, a jak się je wstawi do lodówki to można się nawet trochę nimi schłodzić. 😛

Z graniem idzie mi bardzo średnio. Jest zdecydowanie za ciepło, aby dodatkowo podgrzewać się przy komputerze (i nie mówię o emocjach – chłodzenie w moim komputerze jest na tyle wydaje, że zwyczajnie całe ciepło wieje w moją stronę). Brakuje też mi motywacji, bo załącza się u mnie poczucie winy: w końcu mam czas na granie, ale nie mogłem napisać chociaż kilku zdań do mojej pracy na studia. 🤷‍♂️ Wiadomo jak ludzka psychika działa w takim momencie, ale kompletnie nie bierze pod uwagi to, że ja też potrzebuję się rozluźnić i porobić coś innego. 😛 Mam nadzieję, że trochę się to zmieni z czasem, bo czasem tęskno mi do świata gier, jego niesamowitości albo i dziwności (tak, Monster Prom 2 czeka na mnie od dawna, ale co zrobić :P).

Wracam do moich studiów i pisania pracy. Może im szybciej to skończę, tym więcej będę miał czasu dla siebie? 🤔 Znając życie mało prawdopodobne, ale pomarzyć można. 😂

Trzymajcie się chłodno i do następnej notki!

Mefisto

#472. Ogrodniczo Read More »

Scroll to Top