#310. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.29 – Prawda o Cieniu

Cienie dzieliły się na kilka grup. Pierwszą, a zarazem najmniej obciążoną grupą były Cienie mobilne. Tak przynajmniej nazywał je Jake. Miały one określony cel, który efektywnie wyłapywały i wracały na Kraniec Czasu czekać na kolejne zadanie. Następną grupą były Cienie tymczasowe. Dostawały one ludzkie ciało na czas swojego zadania, aby dorwać tych sprytniejszych ludzi i znikali jak tylko dorwali swoją ofiarę. Ostatnią grupą były Cienie sieciowe. Działały one na zasadzie sieci rybackich pożerając złoczyńców na określonym obszarze. Były też skazane na powtarzanie ludzkich żyć jedno za drugim jednocześnie pracując dla Krańca Czasu. To miało zwiększać ich efektywność.

Oczywiście ostatnia grupa mierzyła się z efektami ubocznymi: zbyt długie życie jako człowiek sprawiało, że takie Cienie stawały się nazbyt ludzkie i popełniały sporo błędów, załamywały się mając podwójne życie praktycznie od dnia narodzin, odbijało im, kiedy wspomnienia z innych żyć mieszały się z obecnymi… Nie mówiąc już, że posiadali ludzkie rodziny, a te często dokładały się do ich nieszczęścia. Sieciowcy byli skazywani na taki los, kiedy coś przeskrobali, a kiedy przestawali być użyteczni, byli pożerani.

14.07.2020_22-38-47

Japeś szybko domyślił się, że Jake należał do ostatniej grupy. Domyślił się też, że jego gnuśny charakter to efekt frustracji spowodowanej nieustanną rolą łowcy. Wędrowiec zaczął się zastanawiać ile żyć przeżył Cień i jak duży miało to na niego wpływ.

– Czyli to, co robisz, to kara? – zapytał niepewnie. Jake westchnął ciężko i opadł na łóżko gapiąc się w sufit. Pierwszy raz jego twarz zdawała się pozbawiona kolorów. W rzeczywistości była po prostu smutna, ale dla Japesia wyglądało to tak, jakby stracił nagle swoją wyrazistą barwę.

Cień przez długi czas patrzył się tępo na biel sufitu. Dostał najtrudniejsze pytanie ze wszystkich możliwych, a jednocześnie tak bardzo prawdziwych i oddających naturę jego egzystencji. Użytecznej dla tych na górze… Przynajmniej póki co.

– Nigdy mi się nie podobało to, jak Kraniec nas traktuje. Nas, Cieniów… Zawsze byliśmy gorsi, zawsze robiliśmy najgorsze. Nikt jednak nie patrzył na to, że robimy to tylko najgorszym i to na polecenie tych, którzy nami gardzą. Zbuntowałem się. – zaczął, a potem zamilkł, jak gdyby chciał zebrać słowa, ale nie potrafił. Ogarniała go złość, wylewała się z niego i otaczała wszystko wokół. Japeś czuł rozlewającą się wokół magię i – musiał przyznać – czuł jej przytłaczającą potęgę. Cień musiał być dosyć potężną istotą lub też ta złość była w stanie dać mu tyle siły.

– Był taki ktoś, kto najpierw stanął po mojej stronie, a kiedy mu zaufałem to wykorzystał to przeciwko mnie. Ja zostałem wysłany na stracenie, a tamten ktoś dostał bilet do lepszego życia. – dokończył po chwili, a wylewająca się z niego złość wybuchła powodując silny podmuch, który prawie zrzucił Wędrowca z łóżka, a niektóre przedmioty postrącał ze swoich miejsc.

– Cień ci to zrobił? – zapytał, a w odpowiedzi dostał jedynie kiwnięcie głową na “tak”. – Dlaczego nie uciekniesz?

Na te słowa Jake podniósł się jak oparzony, przez co niewiele brakowało, aby Japeś sam zaczął uciekać. Cień jednak podwinął koszulkę i pokazał mu tatuaż na ramieniu.

– To są kręgi uwiązania. Złamię jedną zasadę Krańca Czasu i one mnie pochłoną. – mruknął. Złość w jego oczach ugasła i znów zastąpił je smutek. Wędrowiec czuł jego rozpacz. Rozumiał ją. Jake nie chciał być katem, a skazano go na to do końca jego egzystencji. Kraniec Czasu nie był jednak taki cudowny, kiedy poznało się jego tajemnice. W sumie nie byli specjalnie inni niż ludzie, a jednak często wywyższali się nad nimi…

Cień opadł z powrotem na łóżko i wrócił do gapienia się w sufit. Japeś tępo gapił się w podłogę i nie wiedział nawet, co powiedzieć. Całe swoje życie wierzył, że Cienie były złe i okrutne, a teraz zaczynało docierać do niego, że ktoś wykonywał najgorszą możliwą pracę i zamiast szacunku dostawał pogardę.

– Zawsze bałem się Cieniów… W szczególności po tych opowieściach, jak to pożeracie Wędrowców. – Jake uśmiechnął się lekko na te słowa. – Ale teraz widzę, że to wszystko było kłamstwo tylko po to, abyśmy się was bali… Przepraszam.

– To nie twoja wina, Japesiu. Taka jest najwidoczniej nasza rola w społeczeństwie Krańca. Nikt nie chce mieć z nami nic do czynienia. – mruknął. Wędrowiec obruszył się lekko na te słowa.

– Ja chcę mieć! – niemal krzyknął, a Cień znowu się uśmiechnął i podniósł z łóżka.

– Nikt nie będzie patrzył na to pozytywnie. Zdajesz sobie z tego sprawę? – zapytał spokojnie, ale z lekkim rozbawieniem w głosie. Nie było mu jednak do śmiechu. To był raczej grymas bólu, w którym tkwił od dawien dawna.

– Nie obchodzi mnie to. Mogą sobie patrzeć na to z pogardą. Mam to gdzieś. – odparł, a Jake się zaśmiał znów. – Nikt nie zasługuje na takie traktowanie. A już na pewno nie ty!

14.07.2020_22-38-58

– To miłe, co mówisz. Naprawdę… – rzekł zastanawiając się jak bardzo stuknięty musiał być ten Wędrowiec, aby szczerze i z własnego serca postawić się ustalonemu od dawna porządkowi.

Mefisto

4 thoughts on “#310. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.29 – Prawda o Cieniu”

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Scroll to Top