#275. Z życia urzędnika cz.10

Koronawirus szaleje, a my w urzędzie bawimy się w najlepsze. Bo przecież nie ma takiego cholestwa, które zmusiłoby urzędnika do podążenia ścieżką rozsądku.

Nawet nie wiem jak zacząć, bo mi wszystko, co mogło, to już dawno opadło, odpadło i ze wstydu schowało się pod ziemię. W Anglii jest, w chwili pisania tej notki, zarażonych ponad 1140 osób, a podejrzewa się, że w rzeczywistości jest to już ponad 10 tys. osób. Nawet tak uparty rząd jak angielski poddaje się w końcu idei zakazów masowych spotkań (ale dopiero od poniedziałku, aby ludzie mogli sobie pójść na masowo organizowane wydarzenia specjalnie na ten weekend).

A co robi mój kochany urząd?

Wysyła profesjonalnego emaila, w którym nawołuje do mycia rąk i unikania skupisk ludzi. Brawo urząd? A skądże! W drugim emailu cały departament dostaje zaproszenie na rozmowę na temat koronawirusa. Pewnie spotkanie zawiera elementy praktyczne: jak się zarazić i jak kasłać, aby inni też mieli… Nie wiem, bo nie poszedłem. Popukałem się po czole, a potem poszedłem umyć ręce.

Oczywiście urząd też nawołuje, aby w miarę możliwości pracować z domu, a potem wywala aktualizację oprogramowania, którą można mieć tylko, jeśli się podłączy pod sieć internetową w pracy (i to nie tak, że się nie da mieć jej zdalnie). Oczywiście nie wiadomo, kiedy, jak i gdzie zaskoczy aktualizacja, więc siedzisz i czekasz kilka godzin…

Najlepsze na koniec: dosłownie na dniach oświadczyli, że skończyły im się środki do odkażania i czas oczekiwania na nie to kilka tygodni…

Zbuntowałem się i powiedziałem “nie”. Zobaczymy, co się stanie.

Mefisto

10 thoughts on “#275. Z życia urzędnika cz.10”

  1. Bardzo dobra decyzja, brawo!
    Poraża mnie skrajna nieodpowiedzialność niektórych krajów, UK ze swoją strategią herd immunity na razie chyba wygrywa, ale mnie przeraża też to, co się dzieje w Szwecji, w sensie NIC, bo oni tam radośnie nie widza problemu…A moja siostra pracuje na uniwersytecie, na którym jest 35 tysięcy studentów😱
    No nic, trzymaj się zdrowo! Ja od piątku mam gorączkę😉(nie za wysoką, ale mam…), więc siedzę na dupie w domu…na szczęście ja mam przywilej pracy zdalnej w takiej sytuacji…
    Ech, mam nadzieję, że przetrwamy!😉

    1. Niestety, ale UK lubi na przekór, a ponadto wymyślili sobie, aby ratować gospodarkę zrujnowaną brexitem kosztem obywateli. Tylko że coraz więcej ludzi ma do nich wąty to zaczynają się bać wywalenia z parlamentu i próbują udawać, że coś robią.
      Ja mam kaszel i gorączkę, przez co wystraszyłem urząd na amen. 😀

  2. Urzędy to zuo, a bezmyślni zarządzający to jeszcze większe zuo.
    W piątek przed wyjściem z roboty też zrobiłam aktualizację systemu. Na szczęście u nas w korpo nikt nie wpadł na pomysł, żeby zwołać 100 osób do najmniejszej możliwej salki konferencyjnej, żeby nam przekazać, że mamy zachować od siebie odległość co najmniej 1,5 metra 😉 Mamy nawet powołany sztab antykryzysowy na okoliczność koronawirusa 🙂 Jak wychodziłyśmy koło 10.30 z biura, to jacyś goście w salce konferencyjnej mieli z nas polewkę, bo dwie z nas taszczyły monitory, a jedna kwiatki. Taka robota, że na jednym monitorze nie da rady, a już na pewno nie na takim małym od laptopa.
    Mam nadzieję, że u Ciebie jakoś się ułoży i szefostwo dozna olśnienia i spłynie na nich rozsądek.

    1. Staramy się wszyscy w domu unikać zagrożenia, ale UK ma to w czterech literach (nie ma nawet testów dla osób z podejrzeniem o ile nie jesteś w takim stanie, że trzeba Cię hospitalizować)…

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Scroll to Top