#235. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.8 – Niezapowiedziany gość

Drzwi do pokoju otworzyły się, a lawina książek posypała się w ich stronę. Pomagier w postaci kota uniknął ataku, ale Smok wraz z Japesiem dostali kilka razy tanimi romansami. Nim jednak zdążyli przygotować się na kolejny atak, następna porcja książek ruszyła śladem poprzednim. Wędrowiec cudem złapał pokaźną encyklopiedię, ale Pradawny byt nie miał tyle szczęścia i tylko zaskomlał, kiedy trafił go poradnik wędkarski.

Chłopak przedostał się do pokoju, aby ujrzeć lewitujące meble. Fruwający komputer zmienił trajektorię lotu i rozstrzaskał się nad głową młodzieńca.

– Nie! Moje wiersze! – jęknął Japeś w szale starając się opanować walczącą z nim doniczkę z kwiatem.

– Wiersze? – warknął Smok zdziwiony. To nad tym ostatnio pracował Wędrowiec! Patrząc jednak na jego zdolności artystyczne może lepiej, jeśli jego twórczość przepadła bezpowrotnie…

Chłopak był jednak odmiennego zdania. Szybko złożył ręce jak do modlitwy i zaczął recytować inkantację “na mocy nadanej mi przez Kres Czasu”. Meble upadły na ziemię, a dziwaczna, ledwie widoczna postać pojawiła się przed nim i padła na kolana.

– Nie, proszę! Nie rób mi krzywdy! Błagam! – duch mężczyzny zawył żałośnie, a echo jego głosu rozniosło się po pomieszczeniu. Japeś spojrzał na niego wściekły i skrzyżował ręce na piersi.

– Niby czemu? Zaatakowałeś mnie! – warknął Wędrowiec z wyczuwalną wrogością w głosie. Nie dość, że go zaatakował to zrobił jeszcze taki bałagan, że następny tydzień spędzi na sprzątaniu. Jakby nie miał nic lepszego do roboty!

– Nie wiedziałem, że jesteś Wędrowcem! Ja jestem nowy w duchowych sprawach… – westchnął ciężko i przysiadł na kanapie. Japeś, chcąc nie chcąc, usiadł obok niego i wysłuchał jego historii skoro zaczęła spływać ona z jego ust.

28

Mężczyzna przyznał się, że był złym człowiekiem i narobił wiele szkód w życiu kilku niewinnych osób. Pewnego dnia dopadł go dziwny stwór. Zjadł jego energię życiową, ale jego duszy udało się ucieć. W trakcie tego szalonego biegu natrafił na mieszkanie Japesia, gdzie jakaś dziwna siła go w nim uwięziła, a on zły z bezsilności zaatakował młodzieńca.

– Ten Wędrowiec przeżywa właśnie jedno ludzkie życie. Utknąłeś w energii Krańca Czasu użytej do stworzenia mu ludzkiego ciała. To dosyć typowe. – mruknął Smok pozwalając młodzieńcowi rozmasować obolałe mięśnie. To chyba jedna z zalet psiego ciała – wszyscy chcieli go głaskać i rozpieszczać.

– W jaki sposób mogę się wydostać? – zapytał niepewnie duch. Japeś nie miał bladego pojęcia, ale Pradawny jak zawsze miał na wszystko rozwiązanie.

– Jest pewien rytuał, dzięki któremu mogę cię stąd uwolnić. Jednakże musisz wiedzieć, że skoro raz zaatakował cię Cień to jeśli opuścisz to mieszkanie jest spora szansa, że cię dorwie i zje do końca. – odparł Smok siadając naprzeciwko niego.

– Ale jak to dalej mnie ściga? Myślałem, że… – jęknął, ale Pradawny mu przerwał.

– Cień nie zjada ludzi tak po prostu. Musiałeś mieć sporo za uszami skoro wysłano za tobą to stworzenie. Tutaj jesteś bezpieczny, ale jeśli cię stąd wypuszczę to na pewno ruszy za tobą w pogoń. Czuć z resztą od ciebie smród zła. – warknął Smok, a Japeś aż się zdziwił widząc Prastarego w bojowym nastroju. Cóż, zapewne wiedział on więcej niż chciał powiedzieć albo czekał aż duch sam zacznie mówić.

Przez chwilę wszyscy troje trwali w ciszy, którą przerywał Chochlik przerwacając się między bałaganem. Wędrowiec zlitował się nad stworzeniem i wziął je na ręce przytulając do siebie.

– Japesiu, do ciebie należy decyzja co z nim zrobimy. – mruknął Pradawny mierząc ducha surowym wzrokiem. Chłopak węstchnął ciężko i jęknął pod nosem coś o kłodach…

– Dobra. Ale nie podejmę decyzji dopóki nie dowiem się co zrobiłeś, że aż Cień się tobą zainteresował? – Japeś niechętnie podjął się roli sędziego, który miał skazać ducha na więzenie lub śmierć w męczarniach. Jakby mało miał problemów z byciem człowiekiem to jeszcze Kraniec Czasu wpadał z buciorami do jego skomplikowanego życia i zastawiał pułapki natury moralnej. Dzięki ci losie!

Duch wahał się długą chwilę. Był między młotem a kowadłem, bo jego egzystencja spoczęła w rękach tego niepoważnie wyglądającego mężczyzny. Mógłby go okłamać, ale Pradawna bestia, od której aż biła niesamowita energia, łypała na niego groźnym okiem. Pomimo braku płuc wziął głęboki oddech i opowiedział swoją historię o nieszczerym człowieku.

Lista jego przestępstw była długa. Kradł, oszukiwał, mącił, ale – co najgorsze – doprowadził ufających mu ludzi na skraj rozpaczy i zepchnął ich, kiedy stali na brzegu. Tłumaczył sobie, że nie zrobił tego świadomie, ale gdzieś wewnątrz czuł, że mógł to w porę zatrzymać. Nigdy jednak nie myślał o nikim innym niż o sobie. Z rozpaczy tych osób wyszedł wielki i straszny Cień – stworzenie niewidoczne dla zwykłych śmiertelników, będące chodzącym mrokiem, z kłami ostrymi jak brzytwa. Jedynie duch widział jak zbliża się do niego wolnym krokiem, a z każdym krokiem jego ciało stawało się coraz bardziej otępiałe. Wszystko dookoła pochłaniała ciemność. W ostatnim przypływie siły szarpnął się i jego dusza zbiegła potworowi. Uciekał i uciekał, chował się po kątach, aż natrafił na dom Japesia, do którego przyciągnęła go dziwna, ale spokojna energia, odległa tej emanującej od Cienia. Szybko jednak odkrył, że utknął i poczuł się jak szczur w klatce.

– Masz to na co zasłużyłeś. – wkurzył się Japeś drapiąc nerwowo Chochlika za uchem. Maluch jednak nie wiedział czy powinien mruczeć z zadowolenia, czy dziabnąć go za niedelikatność.

– Nie jestem jednak złym Wędrowcem. Myślę, że zasługujesz na szansę. Zostaniesz tutaj aż wymyślę inną karę niż pożarcie przez Cień. – dodał po chwili, a duch spojrzał na niego z nadzieją w oczach.

– Myślę, że jest sposób, aby zrealizować twoje postanowienie. – mruknął Smok z podejrzanym zadowoleniem w głosie. Nim jednak ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Wszyscy poczuli mroczną energię emanującą spod drzwi. Była tak silna, tak rozsadzająca, że każdy z nich poczuł się przytłoczony. Czy to Cień? Czy jednak znalazł ducha? Tak szybko?

Japeś powoli zbliżył się do drzwi i powolutku je otworzył. Pozwolił, by ognisty żar rzucił się na niego z całą swoją straszliwością. Chłopak przez chwilę żałował, że w ogóle postanowił zbliżyć się do źródła tego zła. Na ich szczęście nie był to Cień, a jedynie wkurzona sąsiadka.

– CZY TOBIE DO RESZTY ODBIŁO Z TYM HAŁASEM!? TY MEBLAMI RZUCAŁEŚ CZY CO? NIENORMALNY JESTEŚ!? – wydarła się na niego prawie zwalając go z nóg samą siłą swojego głosu. No tak – duch przecież przerzucił wszystko z jednego miejsca na drugie, a pod nim mieszkała kobieta czepiająca się jego o samo oddychanie.

Kolejna kłoda właśnie przyszła go zwyzywać.

Mefisto

6 thoughts on “#235. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.8 – Niezapowiedziany gość”

      1. To mogły być przebłyski podświadomości😜Jak opowiadasz o swojej sąsiadce to doceniam slumsy, w których mieszkam-żul Zdzisiek totalnie ma ze mną sztamę, a pozostali to może i lekka patola, ale chociaż nikt się nikogo nie czepia- jeśli już to ja zadzwonię czasem na policję, np. jak w zeszłym roku Sebixy rozpaliły mi pod blokiem OGNISKO😂

        1. U mnie w sumie też jest patola, ale taka, wiesz, deluxe, bo potrafią wykorzystać luki prawne, aby nas dręczyć. Ale kto mieczem wojuje, ten od Smoczyńskiego ginie… 😂

Leave a Reply to mefistowy Cancel Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Scroll to Top