#191. SWTOR: Jedi Under Siege

Czekałem i czekałem, aż 11 grudnia 2018 wyszedł przyjemny, ale boleśnie krótki rozdział wprowadzający nas w kolejne objęcia wojny między Sith i Jedi.

Po raz kolejny mamy okazję wybrać, którą ze stron chcemy wspierać. Tym razem padło na Imperium. Wszakże wciąż gniewam się na Therona za jego brawurową akcję. Nasz kontakt – jakiś bezimmienny droid – wdraża nas w szczegóły misji, a dokładniej dbanie o morale żołnierzy i zapewnianie przewagi nad wrogiem. Morale akurat nie są problemem, bo nasza postać stała się dosłownie celebrytą. Swoją drogą ciekawy rozwój wydarzeń – byłem już imperatorem Ethernal Empire, zdradziłem Sithów i zabiłem ich imperatorkę (licząc z poprzednim to w sumie uśmierciłem już dwóch imperatorów), rozwaliłem ich nadzieje nad przejęciem władzy nad superbronią, a teraz wpadam jak gdyby nigdy nic i robię za gwiazdę wieczoru…

Nasze zadania są proste: odszukaj zwiadowcę, popsuj coś, zabij kogoś. Wszystko dzieje się na planecie Ossus, gdzie Jedi badają ruiny swoich przodków. We wszystkim towarzyszy nam major Anri – jedna z przedstawicieli obcych ras (w uniwersum SWTOR) z rangą majora. W międzyczasie spotykamy Darth Malorę, która poza marudzeniem na naszą osobę niewiele robi. Po kilku prostych zadaniach spotykamy Darth Malgusa (którego kojarzę z wcześniejszych operacji nieopisanych na blogu), a ten zrzuca swoją byłą uczennicę Malorę w dół wraku statku kosmicznego, w którym znajduje się baza.

Workspace 1_2018_12_11_11

Malgus kieruje nas w konkretne miejsca, aby złamać ducha Jedi – zabić jednego z ich mistrzów, a mianowicie archiwistę Gnost-Durala. Po tym nasza przygoda się kończy. Chociaż wygraliśmy walkę to twórcy dali nam odczuć, że to dopiero preludium prawdziwej wojny.

Chociaż jestem niezadowolony, że wszystko zaczęło i skończyło się tak nagle, to jednak czuję w środku wielką radość. Człowiek czeka z wytęsknieniem na garść dobrej fabuły, a ostatecznie kończy zadowolony i nienasycony jednocześnie. Nie miałbym nic przeciwko temu, aby rozdziały były trochę dłuższe. Albo chociaż pojawiały się częściej. A teraz pozostaje mi tylko czekać, aż wojna rozkręci się na nowo… I to już we wrześniu. 😉

Mefisto

10 thoughts on “#191. SWTOR: Jedi Under Siege”

  1. Bardzo lubię czytać o Twoich poczynaniach w uniwersum SW, naprawdę świetnie się bawię, czytając Twoje recenzje!🙂Podtrzymuję opinię, że mógłbyś robić to profesjonalnie, bo każdy Twój opis gry daje takie…PLAYER EXPERIENCE, totalnie to by się sprzedało, uważam!😀

    1. Dzięki. 😀 Ostatnio kupiłem kilka gier ze świata Star Wars, a dwie dotyczą gier, które poprzedziły fabułę w The Old Republic, więc będzie więcej takich wpisów. 😀

  2. Rzeczywiście dużo się dzieje w tych opisach u Ciebie, nie trzeba wcale grać samemu, żeby poczuć te emocje. 🙂 I to rzeczywiście w Twoim blogu jest godne podziwu! 🙂

  3. Juhu! Wreszcie Star Warsy u Mefistowego! Oby tak częściej… 🙂

    Widzę, że nie próżnujesz Przyjacielu – zdrajca, szpieg, zabójca dwóch Imperatorów obojga płci oraz Jednego Jedi, a do tego jeszcze gwiazda wieczoru 😀 Chyba się w tej grze nie nudzisz 😀

    1. Nie no, Jedi zabiłem więcej. 😀 Dużo więcej… Ale fakt – w tej grze nie da się nudzić. 🙂

      Jeśli Sekiro znowu mną sponiewiera to biorę się za Star Wars Lego 😀

  4. Pingback: #242. SWTOR: Onslaught – Z pamiętnika buntownika…

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Scroll to Top