Dzisiaj stwierdziłem, że zbyt duża ilość gier sieka mózg i to boleśnie.
Z różnych śmiesznych powodów musiałem się udać do szpitala. Wizyta planowana, list z datą i godziną otrzymany. W zestawie była też mapka całego kompleksu, bo łatwo się tam zgubić.
Dotarliśmy na parking około dziesięć do trzynastu minut przed spotkaniem. Ochoczo ruszyłem z moją połową w celu odnalezienia budynku, gdzie miało odbyć się spotkanie. Zajęło nam to chwilkę – w końcu mieliśmy mapę. Na mapie budynki były ładnie opisane; w rzeczywistości było troszkę gorzej, bo naszym punktem odniesienia był jeden malutki budyneczek z nazwą.
Dotarliśmy do drzwi przeznaczenia, na których w pokrętny sposób wyjaśniano strzałkami jak dojść do innego wejścia. No dobra, szpital remontują, więc pewnie coś tam robią. Udaliśmy się do drugich drzwi przeznaczenia, a na nich kolejna kartka z jeszcze większą ilością strzałek, jak dotrzeć do innych drzwi.
Koniec końców obeszliśmy budynek, aby dostać się do innych drzwi, nad którymi wisiał wielki znak “Pain Clinic Services”. Nie dziwię się, że od razu witają nas ci od “bólu”, bo po takiej ilości zgadywanek i zagadek przyszliśmy tam z – na szczęście – lekkim bólem tyłka. Aczkolwiek działało to raczej jak mini napęd, bo ostatecznie byliśmy tak cztery minuty przed.
Czułem się jak w jednej z tych męczących misji w grach, gdzie latasz w każdą stronę. Tylko brakowało mi, aby recepcjonista rzucił złotem i punktami doświadczenia za nasz wysiłek.
Mefisto
Chyba wiem w ktorym szpitalu byliscie – latwo sie tam zgubic 🙂
Anyway, nie rozumiem jak ta historia ma sie do tego, ze za duzo gier sieka mozg :p to chyba raczej kwestia tego ze szpital zakrecony a nie ze Wy nie mogliscie znalezc :p
Chodziło mi o porównanie, gdzie w grach latasz z irytującym zadaniem od jednej postaci do drugiej nim jakąś finalną rzecz wykonasz. 😉
Makes sense :p