#053. Droga przez mękę – szukanie nowego mieszkania

Anglia ma to do siebie, że czasem zadaję sobie pytanie, co ja tu robię. Tutaj jest jak w odbiciu zwierciadła, które w krzywym grymasie pokazuje szarą rzeczywistość. Nie zawsze, bo czasem są aspekty, które potrafią zaskoczyć, ale w przypadku wynajmu mieszkań jest to raczej zaskoczenie poprzedzające rozpacz.

Szukamy sobie większego lokum, bo nasze potrzeby proporcjonalnie się zwiększają (ale to nie tak, że utyliśmy – po prostu przybyło nam dóbr wszelkiej maści i pod każdą postacią). Padło więc na to, aby mieć mieszkanie z jednym pokojem i salonem conajmniej. Ceny są w moim mieście strasznie nieadekwatne, co do jakości, ale mieszkać gdzieś trzba, więc odpalamy przeglądarkę i szukamy odpowiedniego gniazdka dla nas.

Jak ktoś mi w ogłoszeniu pisze “apartament”, “wysokiej jakości”, “eleganckie”, “po remoncie” to spodziewam się mieszkania, które spełnia jakieś standardy.

  1. Skoro ma być po remoncie to chcę zobaczyć, że rzeczywiście jest po remoncie. A nie, że remont jest planowany, jak się wprowadzę (gdzie, jak, kiedy i dlaczego?).
  2. Wysoka jakość nijak ma się do zrośniętego grzybem okna, którego nie da się otworzyć.
  3. Zdjęcia z reguły są kilkuletnie – z reguły zaraz po remoncie. Z jednej strony się nie dziwię, widząc pobojowisko, jakby stado kogutów urządzało nielegalne walki w tymże “apartamencie”.
  4. Moje ulubione: w mieszkaniu jest zimniej niż na zewnątrz.
  5. Okna trzymają się na grzybie, ściany również.

Były też mieszkania, które wydawały się w porządku. Niestety, chcemy wynająć przez agencję. Te twory są powodem wrzodów na żołądku u mnie, bo kultura  i jakiś szacunek do osób, które są potencjalnym “klientem” to chyba rzeczy niespotykane.

  1. Zostaliście kiedyś ochrzanieni, bo nie wiecie, o którym mieszkaniu mówi pośrednik? Ja zostałem. Szkoda tylko, że na danej ulicy były trzy mieszkania do wynajmu (dwa od tej samej agencji) i podanie mi nazwy ulicy nic mi nie dało. Obrażony pan kazał mi sobie sprawdzić i się rozłączył.
  2. Pani była przekonana, że moja samozatrudniona połowa nie może udowodnić swoich zarobków. Co z tego, że sam prowadzę dokładną księgowość dla mojej miłości… Pani wiedziała lepiej.
  3. Nie wiem, co muszą brać w tych agencjach, by pokazywać zdemolowane mieszkanie, zapleśniałe z sufitem walącym się na łeb i nazywać je apartamentem po remoncie. Albo inaczej: jak bardzo myślą, że jestem głupi, że mi taki kit wciskają?
  4. Wmawianie mi, że dziura w podłodze, suficie, mózgu (o ile istnieje) tychże istot zostanie naprawiona zaraz jak zapłacę depozyt/wprowadzę się.

Oczywiście wciąż mieszkania nie wynajęliśmy, bo wybredne stworzenia jesteśmy. Dobre mieszkania schodzą szybciej niż uda nam się je zobaczyć, złe stoją i straszą swoją “atrakcyjnością”. Ceny też są ciekawie. Im gorsze mieszkanie, tym droższe (a na pewno depozyt wyżyszy – czyżby właściciel planował “uzbierać” na remont w przyszłości?).

Trzymajcie kciuki, abym w końcu coś znalazł zanim trafi mnie przysłowiowy szlag.

Mefisto

17 thoughts on “#053. Droga przez mękę – szukanie nowego mieszkania”

  1. no naprawdę, salonów się zachciewa, a jakie wymagania, bez grzyba żeby było … 🙂
    a swoją drogą to myślałam, że tam się jednak z jakimś szacunkiem do klienta podchodzi….
    powodzenia…

    1. Też tak myślałem. Zwłaszcza, że jak kupowałem auto, czy telefon to zawsze mili i pomocni ludzie są, a tutaj takie cuda na kiju.
      Dziękujemy. 😉

  2. Raz tylko byłem w Anglii i musiałem wynająć pokój. Na szczęście tylko na jedną noc. Warunki takie sobie, a cena z kosmosu. Za jedną noc w Newcastle wynająłbym pokój w Kazimierzu Dolnym na 11 dni. Standard na plus dla Kazimierza.
    I jeszcze te arystokratyczne zapędy. Właściciel przedstawił się jako Karl piaty i mówił to z taką wyniosłością, jakby brak kreatywności jego przodków sprawiał, że dom sam się sprząta, a pogoda zawsze jest słoneczna. Nie polubiłem Anglii…

    1. Niestety, ale oni lubują się tutaj w tych starych domach, których nie odnawiają tylko zamalowują (głównie grzyb), opcjonalnie kładą nową tapetę. Domy, mimo wszystko, mają paskudne, głównie przez lenistwo i zaniedbanie.

  3. Łączę się z Tobą w poszukiwawczym bólu… 🙁 Nasze mieszkanie już trzy lata siedzi w dwóch różnych agencjach. Ludzie przychodzą oglądać, ale zazwyczaj kończy się na niczym, bo balkon wychodzi na najbardziej ruchliwą ulicę w Sączu.

    Była jedna konkretna nabywczyni i już prawie prawie…ale się okazało, że grała na dwa fronty i chyba chciała nas oszukać.

    A mieszkanie nowe musimy znaleźć – najlepiej na parterze. To co mamy to II piętro. A ani ja nie robię się coraz młodszy, ani Rodzice nie mają też tyle sił, co kiedyś…

    Trzymam mocno kciuki, żeby udało Ci się w końcu uczciwego sprzedawcę znaleźć 🙂 Ty też trzymaj proszę, za moje poszukiwania. Mieszkanie na parterze będzie dla mnie sporym krokiem do samodzielności.

    1. Akurat ja nie sprzedaję, ani nie kupuję tylko próbuję wynająć. Na kupno mnie nie stać póki co i przez następnych parę lat nie będzie mnie stać. I nie wiem, czy bym chciał, bo też ceny są jak z kosmosu, a nic tylko grzyb, syf i tragedia.Chociaż to byłaby najlepsza opcja. Tylko ja wolałbym domek z ogródkiem (warzywno-owocowym), podjazdem dla auta i kominkiem, który pewnie zjarałby mi dywan i stał nieużywany. 🙂 Moja połowa z kolei woli mieszkanie, bo łatwiej zabezpieczyć przed kradzieżą (no ja nie wiem, co złego jest w polu minowym poza faktem, że trochę strukturę domu może naruszyć ;)).
      Będę trzymał za Ciebie kciuki! Powodzenia w drodze do samodzielności. 😉

  4. W Irlandii jest identycznie. To jakiś trzeci świat jeśli chodzi o standardy zarówno samych mieszkań jak i obsługi potencjalnego klienta. A “co ja tu właściwie robię” – to także moje standardowe pytanie samego do siebie 🙂
    P.S. Świetny post.

Leave a Reply to mefistowy Cancel Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Scroll to Top