#022. Life is Strange: Episode 1

319630_20160724165149_1

Z racji faktu, że Square Enix niedawno wypuściło port gry na Linuxa, a także udostępniło epizod pierwszy całkowicie za darmo, grzechem byłoby nie skorzystać z możliwością zapoznania się z grą, w szczególności, że ta pozycja znajduję się na mojej liście gier, które chciałbym mieć.

319630_20160724163242_1

Life is Strange ma dosyć ładną i prostą grafikę, która uwiodła mnie tym, że wygląda na narysowaną. Przyznam, że zawsze podobały mi się dzieła Studia Ghibli pod względem filmów animowanych, a Square Enix był zawsze dla mnie wyznacznikiem ładnej i przyjemnej grafiki w grach.

Ten opis gry będzie inny niż wszystkie, ponieważ, ze względu na typ gry, będę musiał wam przybliżyć nieco z fabuły. Czytacie na własną odpowiedzialność.

319630_20160724163253_1

Gra jest bardziej interaktywną opowieścią niż grą, bowiem Twoja rozgryzka ogranicza się do podążania za liniową fabułą. Masz koszmar, przeżywasz dzień, jesteś świadkiem czegoś, czego nikt nie chciałby doświadczyć i nagle… życie okazuje się dziwnie. Wszystko cofa się do momentu wyjścia, a dzień powtarza się krok po kroku, dając Ci możliwość rozgerania go inaczej.

Gra zaczyna się niewinnie. Nie wiemy, gdzie jesteśmy, pada deszcz, a raczej można by rzec, że to urwanie chmury, latarnia mało co nie spadła nam na głowę. Prawie tak kiepsko, jak w poniedziałek. Wszystko okazuje się jednak koszmarem, chociaż jesteśmy przekonani o tym, że nie spaliśmy.

Jesteśmy w środku lekcji o fotografii, przed oczyma mamy nasze rzeczy: piórnik, pamiętnik, jakieś zdjęcie oraz aparat analogowy. Wszystkie te rzeczy możemy przejrzeć i usłyszeć komentarze na ich temat od naszej bohaterki. Obowiązkowo można zrobić selfie przy użyciu aparatu, co skupia uwagę nauczyciela na Tobie. Po lekkiej kompromitacji, lekcja się kończy, a my możemy swobodnie poruszać się po klasie, przeglądając wszystkie rzeczy, jakie się znajdą dookoła. Możemy zajrzeć do komputera i zobaczyć retusz zdjęcia, możemy pobawić się tabletem jednej mendy społecznej i zobaczyć, że nie szczędzi pieniędzy rodziców na drogie gadżety. Nie wspominając już o tym, że można podziwiać np. zdjęcia lub plakaty. Oczywiście nim wyjdziemy z klasy, musimy udać się do nauczyciela, który ma względem nas i naszego talentu wielkie oczekiwania.

Po tak ciężkim dniu warto odświeżyć się w łazience, czyż nie?

Idąc korytarzem znalazłem tyle ciekawych plakatów, że pewnie nie żałowałbym chodzenia do szkoły z tak kreatywnymi ludźmi. Z drugiej strony, patrząc na to, czego zdążyliśmy na początku doświadczyć, wysłałbym ich na misję kolonizacji słońca w trybie natychmiastowym.

W łazience standardowo można obejrzeć wszystko, słuchając ciekawostek, które ma nasza postać to opowiedzenia. Fabuła jednak nie potoczy się dalej jeśli nie ochlapiemy twarzy wodą. Do łazienki wleci wtedy motylek, którego będziemy chcieli sfotografować. Zaraz po tym do łazienki wpadnie chłopak (a to damska toaleta jest!), gadający do siebie, co to on nie jest, pomimo iż dygocze z nerwów lub złości. Zaraz za nim wpada niebieskowłosa dziewczyna, która drze się na niego, próbuje go szantażować, a chłopak wyciąga broń i podczas szarpaniny zastrzela ją.

319630_20160724170205_1

Nasza postać wyciąga wtedy dłoń przed siebie, chcąc dramatycznie krzyknąć “nie”, ale tak się nie dzieje. Czas cofa się bardzo szybko do momentu, aż znajdujemy się z powrotem w klasie. Szybko przekonujemy się, że wszystko wydarza się dokładnie tak samo. Znowu strzelamy selfie, a nauczyciel zadaje to samo pytanie, które próbujemy zbyć, by udać się szybko do łazienki. Niestety plan nie wypala i znowu dochodzi do kompromitacji, a dodatkowo mamy zostać po zajęciach. Cofamy wtedy czas i udzielamy poprawnej odpowiedzi na pytanie, co powoduje banan zadowolenia na twarzy nauczyciela i nienawiść w oczach panny, która wcześniej się z nas nabijała. Ten sam trik stosujemy przy rozmowie z nauczycielem nim wyjdziemy z klasy (bo nas nie wypuści tak łatwo) i cofając czas mówimy mu to, co chce usłyszeć, byleby tylko dał nam spokój.

Lecimy do łazienki. Powtarzamy wszystko, co się wydarzyło. Tym razem uruchamiamy alarm przeciwpożarowy i dziewczyna, korzystając z zamieszania, ucieka. Napastnik chowa broń i również opuszcza miejsce zbrodnii. My sami także ewakuujemy się, niestety natrafiamy na ochroniarza znanego jako “Dickhead” (to i tak delikatne określenie jak na kwadratogłowego Rambo). Przed nim ratuje nas dyrektor, któremu taka papla jak ja doniosi na chłopaka z bronią. Można też nie donieść, ale nie wiem, co by się wtedy stało. To znaczy wiem, nie będą nam wierzyć, że wszystko w porządku, ale jakie byłyby tego konsekwencje?

I w tym miejscu włączam pauzę. Nie zamierzam dalej opisywać fabuły, bo już dosyć jej opisałem. To była jej ważniejsza część, gdzie Twoje decyzje splotły żywota różnych poznanych tam postaci i Twoje wybory zaczynają odbijać się na Tobie.

Powiem Wam, że gra wydaje się lekka i przyjemna przez bajkową grafikę (nie jest to jednak sam cukier, jak w niektórych grach). Sterowanie jest również proste (nota bene używasz “WSAD” by chodzić i myszy, by wchodzić w interakcję z otoczeniem). Dodatkowo pod przyciskiem “TAB” mamy telefon/tablet, gdzie niekiedy można zapoznać się z konwersacjami pomiędzy naszą postacią a tą, z którą niedawno weszliśmy w interakcję, a także przejrzeć kilka ciekawostek na temat postaci.

Trudne w tej grze jest za to podejmowanie wyborów, ponieważ nie wiesz, co wydarzy się w przyszłości, a każdy wybór uświadamia Cię, że wszystko ma swoje konsekwencje. Gra pięknie pokazuje to, że nawet bierność jest wyborem, który może obrócić się przeciwko Tobie lub Twoim bliskim, a niekiedy stworzyć potężnych wrogów.

Szczerze mówiąc to nie spodziewałem się, że gra o życiu, pomijając supermoce głównej bohaterki, może być tak wyczerpująca. Nie jesteś w końcu w stanie przewidzieć wszystkiego, nie możesz wszystkich uszczęśliwić. Ktoś będzie musiał ucierpieć, a ta decyzja jest w Twoich rękach. Które wybory są właściwe, a które nie? Ciężko powiedzieć, bo w momencie ich podejmowania, nic nie wskazuje na to, co te wybory za sobą pociągną. Prawdziwe życie, gdzie świat spada Ci na głowę, a Ty musisz błądzić między rozwiązaniami.

Czy gra mi się podoba? Zdecydowanie. Nie jest to może gra 10/10, ale 9 spokojnie dam pierwszemu epizodowi. Za fabułę, za grafikę i za wszystkie opcje do wybrania. Każdemu gorąco polecam zagranie w pierwszy epizod i przekonanie się na własnej skórze, czy warto.

Mefisto

21 thoughts on “#022. Life is Strange: Episode 1”

      1. Podoba mi sie to. To jest super, bo pokazuje ze zycie moze nabrac rozne kierunki w zaleznosci od wyboru. I jak zrobisz cos inaczej to po prostu bedziesz miec inne zycie, nie gorsze, ale inne 🙂

      1. No wlasnie niezupelnie 🙂 brakuje mi czasu, zeby grac na gitarze (co uwielbiam), wiec gry juz nigdzie nie wcisne, chyba ze z czegos zrezygnuje 🙂

        1. Dokładnie podobnych do tej to nie bardzo, bo ona jest dosyć unikatowa (no może poza drugą częścią gry, która wyszła niedawno). 😉 Z podejmowaniem deyczji to Beholder, Divinity: Dragon Commander, Dreamfall Chapters i Mass Effect, ale każda z tych gier zawiera też elementy strzelanki, RPG, itd.

          1. Ojej, strzelanki to nie dla mnie. Posługiwanie się myszką i klawiaturą w tym samym czasie + celowanie w kogoś lub coś to dla mnie zbyt wiele :p

  1. Skończyłeś całą potem? Jedna z moich ulubionych gier, bez wątpienia. Nie mogę się doczekać kiedy będzie druga część cała.

Leave a Reply to chmurykultury Cancel Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Scroll to Top