#366. Udało się!

Dzień dobry wieczór!

Nie wiem czemu, ale za każdym razem, kiedy piszę tą notkę, to czuję się jakby mnie tutaj miesiąc nie było, a publikuję posty co niedzielę. 😂

Ostatnie cztery tygodnie były dla nas bardzo zabiegane, ale dosyć owocne. Wybraliśmy się do prywatnego pediatry, który przyjrzał się problemom Smoczyńskiego i wystawił diagnozę: autyzm. Oczywiście nie wyklucza, że dzieciorośl może mieć też inne problemy (ADHD na przykład), ale póki co eliminujemy wszystkie czynniki, które mogą powodować nadpobudliwość u naszego bąbla.

Dostaliśmy dokładny raport ze wskazówkami, co robić dalej, aby Smoczyński rozwijał się prawidłowo i będziemy się starać o każdą możliwą pomoc (którą można uzyskać w dobie pandemii). Jest postęp, dostaliśmy nadzieję, której nam brakowało i mamy więcej sił przeć do przodu. Mały bardzo szybko łapie co i jak, więc różnice widać już nie tylko z tygodnia na tydzień, ale też i z dnia na dzień. Jestem z niego naprawdę dumny, bo wkłada dużo pracy w naukę mówienia i idzie mu coraz lepiej. 🙂

Strasznie jednak zły jestem na publiczną służbę zdrowia, bo to, co robili (a raczej czego nie robili) przez ostatni rok, to jest cyrk na kółkach, jeśli nie gorzej. Lekarz wystawił diagnozę nie widząc Smoczyńskiego ani razu. Według jego diagnozy mały jest kompletnie odcięty od świata i nie ma z nami (rodzicami) żadnego kontaktu. I piszę to w momencie, kiedy mały przybiega dać mi całusa i ciągnie mnie na kanapę, gdzie ułożył karty, bo chce się pochwalić, że mu się udało…

No zdiagnozował, ale chyba nie moje dziecko…

Zawiodłem się i to po całości. A co “najzabawniejsze”: jak powiedzieliśmy, że mamy dość i pójdziemy prywatnie, to nagle wszyscy się nami interesują, nagle można sobie z tyłka diagnozę wystawić i udawać, że wszystko jest w porządku. Chyba bardzo łatwo można domyśleć się, jak bardzo jesteśmy tym wszystkim zmęczeni…

Jakby tego było mało: moja matka okazała się antyszczepionkowcem. Już wcześniej widziałem, że jest sceptycznie nastawiona do szczepionki do koronawirusa, ale myślałem, że tylko kwestia tej jednej szczepionki, wobec której miała obawy. A teraz się wyjaśniło, czemu to ojciec i dziadkowie brali mnie na szczepienia (za co im bardzo mocno dziękuję). Ponadto uważa, że Smoczyński ma autyzm przez szczepionki… Moja matka zawsze była dzbanem i tak już chyba zostanie. Przynajmniej ułatwia mi to ograniczanie kontaktu z nią do koniecznego minimum.

Nasi cudowni sąsiedzi też starają się nam umilać życie, ale z nich to już można się tylko śmiać (i to w sumie robimy 😂). Nie pisałem o nich za bardzo, bo nie chciałem się na nich skupiać, ale myślę, że pora podsumować ich pomysły z ostatniego roku.

Zacznę od tego, że mieliśmy okazję porozmawiać z właścicielką mieszkań po drugiej stronie budynku i ona określiła ich jako taki typ ludzi, co mają spinę ze wszystkimi. I właściwie to po nich to widać… 😂

Przez cały rok próbowali różnych sposobów, aby wyprowadzić nas z równowagi. Wracali późno w nocy i naparzali się z mebali w mieszkaniu (ale tylko w pomieszczeniu pod sypialnią). Próbowali zablokowywać nas autami (bo mają dwa), ale kończyło się na tym, że o ile nie stawali nam pod same zderzaki, to Całość dawała radę wyjechać (jak to mój wujek ujął: “jak ktoś umie prowadzić, to i z dupy wyjedzie”). Skończyło się dla nich to tym, że inni sąsiedzi zaczęli ich blokować. Nie wojuj chujowym parkowaniem, bo od chujowego parkowania zginiesz. 😂

Potem zasypywali nam śmietnik swoimi śmieciami, ale co to za problem pojechać je wywieźć skoro wysypisko aż 5 minut drogi od nas. Następnie zaczęli wracać późno do domu (chyba z pubu) i tłuki się niemiłosiernie, ale to też na nas nie robiło większego wrażenia, a potem zamknięto puby. Przez jakiś czas był spokój, aż jednego dnia wrócili z… akordeonem. Zaczęli wyć nim na całą okolicę, więc Całość poszła, nagrała ich z zewnątrz, powymieniała porozumiewawcze spojrzenia z sąsiadami (na zasadzie: no niezłych czubków mamy w okolicy), a ja potem rozesłaliśmy nagrania do odpowiednich istustucji. Efekt był taki, że sąsiad zapakował się z akordeonem i wrócił już bez niego. Jeszcze w życiu nikt tak bardzo nie chciał nam dowalić, że aż kupił akordeon. 😂

Od tamtej pory próbują wymyślić coś nowego, ale kompletnie im nie idzie, więc, jakby nie spojrzeć, mamy spokój (i okazjonalnie darmową rozrywkę 😂). Są z nich jednak straszni cholerycy: wystarczy, że na dworze wieje albo pada deszcz, a oni budzą się w nocy i napierdzielają z otoczeniem (player vs enviroment nabiera przy nich nowego znaczenia). Jak ktoś zaparkuje na ich miejscu (tzn. to miejsce nie jest ich, ale oni lubią tam stawać) to też mają niemiłosierny ból tyłka. Szkoda mi ich z jednej strony, bo jakby nie patrząc to ich zachowanie wskazuje na jakiś poważny problem z psychiką…

Studia idą mi całkiem dobrze: dostałem właśnie najgorszą ocenę na tem rok (74%)! 😂 Wiąże się to z tym, że odpuściłem sobie z powodu naszego wyjazdu do pediatry (a jechaliśmy prawie do Londynu) i wolałem się przygotować na rozmowę z lekarzem. Znowu mam jednak trzy dwie prace do oddania na raz i czuję się zmaltretowany, bo mi ten fakt umknął i nie jestem na to psychicznie przygotowany. 😂 Jestem za to zadowolony z programowania w javie i z projektowania stron internetowych, bo to jest coś, co lubię i jeszcze w miarę mi wychodzi, a przy okazji uzupełniam braki w wiedzy, których zawsze chciałem się pozbyć, ale szukanie odpowiedzi na, szczerze mówiąc, nieznane sobie pytanie, nie jest proste. 😀

Powoli siadam do pisania kolejnej części przygód Wędrowca. Mam już całą fabułę ułożoną w głowie, więc teraz zostaje przelać pomysł do komputera. Nie mam pojęcia ile mi to zajmie (patrząc na ilość zajęć najpewniej sporo czasu 😂), ale zbliżam się do momentu, w którym powinienem wcielić pomysł w życie. 😀

Co do mojej tablicy korkowej, ale nie korkowej (o której to wspomniałem w tej notce) to zbieram powoli przypinki, dorobiłem się półeczki (w sumie to nawet kilku, tak jakoś wyszło 🤷‍♂️) oraz całkiem fajnej lampki. Czekam jeszcze na kabel, aby ją podłączyć. Szukam też jakiś fajnych naklejek inspirowanych grami, aby ozdobić półeczkę naprzeciwko mnie. Jeśli dobrze pójdzie to przy następnej notce wstawię zdjęcia z postępem prac. 😀

Przeszedłem Cyberpunka! Ale tak nie do końca, bo z kilku możliwych zakończeń udało mi się zrobić tylko jedno. Przy innych gra się wykrzacza. Chyba poczekam na patcha do gry (albo nawet na kilka) i zagram jeszcze raz, bo pod względem fabuły to gra jest naprawdę wciągająca, ale fakt, że co chwilę się wywala lub zacina zmęczyło nawet i mnie. Domyślam się, że wydawanie gier w dobie pandemii i pod presją emocjonalnie niestabilnych czubków (CD Projekt zaczęło nawet otrzymywać groźby śmierci, jeśli nie wypuszczą gry) jest ciężką sprawą, ale gra jest mega, grafika jest przecudowna. Trzeba ten diament tylko doszlifować. 😉

Całość sprawiła sobie nowy telefon – Samsung Galaxy S21. O dziwo obyło się bez jojczenia, które normalnie występuje przy przegrywaniu danych, bo telefon okazał się powyżej oczekiwań. 😀 Spodobał mi się, więc sobie też zamówiłem. 😀 Zbliża się wiosna (o ile już do nas nie przyszła), więc przydałoby się zacząć wychodzić fotografować kwiatki (bo wiadomo, jestem stereotypowy biseks i skaczę z kwiatka na kwiatek – instagram to potwierdza 😂).

To będzie chyba największy telefon w moim życiu, ale duży ekran mi się przyda: wygodniej będzie mi czytać podręczniki od matmy na nim. 😛 Właściwie to tablet miałem niewiele większy od niego… 😮 Trzeba będzie powiększyć kieszenie.

W ostatnim czasie reorganizujemy też przestrzeń w domu. Powodem tego jest głównie stos klocków LEGO, które trzeba gdzieś ulokować. 😂 Deski ze starego, połamanego łóżka przerobiliśmy na półki (całkiem solidne półki), Całość wymieniła biurko, bo potrzebuje więcej miejsca na swoją pracownię i przyznam, że w zaczyna się u nas robić całkiem przyjemnie. Żeby jeszcze tylko taki bałagan się nie robił to by było cudownie… 😛 To chyba znak, że nam już zdrowo odbiło od ciągłego siedzenia w domu, ale przynajmniej mamy zajęcie. 😂

Myślę, że to wszystko, czym chciałem się z Wami podzielić. Trochę tego było, ale cóż… Nasze życie będzi prawie tak samo szybko, jak Smoczyński, kiedy usłyszy, że pizza przyszła. 😀

Trzymajcie się ciepło i bądźcie zdrowi!

Mefisto

13 thoughts on “#366. Udało się!”

  1. Dzieje się u Was!
    Dobrze, że Smoczyńskiego w końcu ktoś zdiagnozował i można zacząć działać. Mam wrażenie, że służba zdrowia (wszędzie) to jedna wielka prowizorka. Diagnozy stawiane są na chybił trafił, a znalezienie dobrego lekarza to cud.
    Współczuję sąsiadów. Można się czasem śmiać, ale bywa, że człowiek pada na ryj, a tu jeszcze jakieś pojeby manifestują swoją nienawiść do świata.
    Trzymam kciuki za całą trójkę, a pojeby niech się wyprowadzą 🙂

    1. Szczerze to coraz bardziej jestem nastawiony do negatywnej służby zdrowia. Zdaję sobie sprawę, że to niekoniecznie wina personelu tylko urzędnika, który taki porządek wymyślił, bo są lekarze, którzy chcą pomóc, ale nie mogą czegoś załatwić, bo to może tylko specjalista (np. na badanie krwi teoretycznie może lekarz skierować, ale dla autystyka to już inna para kaloszy).
      No niestety raczej się nie wyprowadzą, więc pozostaje nam się z nich śmiać. 😀

  2. ło matko, materiału na kolka notek by starczyło, szczególnie o sąsiadach, nie zazdroszczę, ja bym chyba tak spokojnie do tego nie podchodziła… akordeon, ja pitolę… 😀
    ucałowania dla Smoczyńskiego, dużo pracy przed Wami, ale przynajmniej wiecie, w którym kierunku… a służba zdrowia, w Polsce OCHRONA zdrowia, to …. za grzeczna jestem, na to, co chciałabym napisać…. 😀

    1. To i tak nie było najgorsze z ich strony, a to nie pierwsze takie cudaki w naszym życiu (w Anglii jest ich całkiem sporo z tego, co zauważyłem). 😉

  3. Jaja kobyły 😉 psycholog pracy, raczej niewiele mogę wnieść w kontekście tego postu. Z praktyki (dorośli też się zwierzają o problemach swoich dzieci) jednak wiem, że przez pierwszych parę lat mogą się pojawiać drobne zaburzenia neurobiologiczne w rozwoju dziecka. Drobne, bo jeżeli nie są wrodzone, to najpóźniej w wieku szkolnym (6-8 lat) wszystko wraca do normy. A więc np. dziecko nie mówi przez 3-4 lata, późno zaczyna chodzić, jest bojaźliwe, zamknięte w sobie, albo odwrotnie pobudzone, itd., itp., … Nie zwalnia to jednak rodziców z uczestniczenia w rozwoju dziecka. Jak widzę u Was nie ma z tym kłopotu, a więc wszystko będzie OK. No i nie katujcie Smoczyńskiego zbyt często pizzą i zagranicznymi wyjazdami. 😉

    1. Zdaję sobie sprawę, że rozwój dziecka jest bardzo obszernym tematem i każde dziecko rozwija się inaczej. Trzymam kciuki, aby Smoczyński “wrócił do normy”, a my będziemy wspomagać go najbardziej jak to będzie możliwe. 😉

  4. Wasze starania o pomoc dla Smoczyńskiego przypominają mi moje i Rodziców przygody przed pierwszym wyjazdem do Stanów. Mama z Tatą zjeździli Polskę wzdłuż i wszerz – a co lekarz, to inna diagnoza. Będę chodził, będę mówił, wszystko będzie dobrze. Potrzeba tylko czasu. Będę chodził, ale nie powiem ani słowa. Będę zupełną roślinką, która z niczym sobie w życiu nie poradzi. Traktowano mnie elektrowstrząsami, akupunkturą, czy farmaceutykami. Nikt nie miał racji. Dopiero w Stanach postawili właściwą diagnozę: Mózgowe Porażenie Dziecięce…

    Gratuluję tych 75% – to naprawdę nie jest zły wynik, biorąc pod uwagę Twoje zaangażowanie w studia, jak i fakt, że masz jeszcze inne, ważniejsze sprawy na głowie.

    Powodzenia dla Ciebie, Całości i przede wszystkim dla Smoczyńskiego 😉 Dacie sobie radę ze wszystkim, tylko bez spiny i kroczek po kroczku 🙂

    1. Współczuję Tobie, bo nie tak powinna wyglądać pomoc dla rodziców i ich dziecka, że muszą jechać za granicę, aby dostać pomoc. Rozumiem, że lekarz też człowiek i może popełniać błędy, ale coraz częściej mam wrażenie, że to nie są błędy tylko zaniedbanie z ich strony…
      Dziękujemy mocno! 🙂

  5. Smoczyński jest straszliwym dzielniakiem i wiem, że w końcu rozwali system!🙂Powtórzę się, ale jestem z was wszystkich straszliwie dumna-ze Smoka, że idzie do przodu jak mały taran😉, z was, że się nie poddaliście i walczycie o najlepsze życie dla swojego malucha❤️No i naprawdę jestem dumna z twoich wyników w szkole, nie tylko dlatego, że sama byłam wiecznie na wagarach, również mentalnie😜
    Co do sąsiadów-akordeon wygrał wszystko😂Wiem, że to nie jest może śmieszne, jak się w tym żyje (pamiętam moich poprzednich sąsiadów), no ale jak to przeczytałam, to UMARŁAM😂
    Ale super, że będzie Wędrowiec!❤️❤️❤️
    P.S. Ja na pizzę reaguję podobnie jak Smoczyński!😉

    1. Dzięki. 😉 Mówiąc szczerze to też bywam ostatnio mentalnie na wagarach, a potem się zastanawiam jakim cudem skończyłem rozdział i nie wiem, o czym on jest. 😂
      W Anglii się przekonałem, że sąsiedzi są specyficzni. Do tego stopnia, że zrobię mini serię o sąsiadach z poprzednich mieszkań i ich dziwnych zachowaniach. 😉

Leave a Reply to Celt Peadar Cancel Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Scroll to Top