#278. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.18 – Kiedy dzwonek dzwoni do drzwi…

Japeś wrócił bardzo późno do domu. Smok od razu wyczuł, że coś było nie tak. Nie śmiał jednak pytać widząc czerwone od płaczu oczy swojego podopiecznego. Chłopak rzucił byle gdzie wierzchnie ubranie i zamknął się w swoim pokoju. Tam padł na łóżko i liczył po cichu, że pościel wciągnie go gdziekolwiek, byleby jak najdalej stąd.

Powinien był się domyśleć, że skoro nic nie przychodziło mu łatwo to i w tej kwestii nie będzie inaczej. Zamiast tego wpadł w pułapkę losu i teraz mógł jedynie lizać rany. Był głupi, naiwny i lekkomyślny – tak myślał o sobie. Jednakże skąd mógł wiedzieć, że ze wszystkich możliwych kombinacji jemu miała się przytrafić ta, przy której nie mógł już wykonać żadnego ruchu?

Czuł się jak magnez na problemy, jakby jego tyłek był stworzony do przyjmowania kopnięć od wszystkiego, co go otaczało. Zamknął oczy i w ciszy czekał, aż zmorzy go sen…

Nad ranem zebrał się do pracy. Mimo szczerych chęci nie mógł jednak pracować. Siedział w kącie pokoju pracowniczego i gapił się przed siebie. Lekarz podszedł do niego, poszturchał go, podokuczał mu, nawet trzepnął go mopem. Japeś jednak nawet nie drgnął. Doktor z ciężkim westchnieniem wypisał Wędrowcowi zwolnienie na dwa tygodnie i zawiózł go do domu.

Chłopak znów padł na łóżko i spędził w nim cały tydzień. Okazjonalnie wychodził spod kołdry, aby coś zjeść i się napić. Jego telefon wibrował co jakiś czas. Ktoś do niego wydzwaniał, ale mało go to obchodziło. W końcu wyczerpała się bateria i pokój ogarnęła cisza.

Cisza, którą jednego dnia przerwał dzwonek do drzwi. Dzwonek tak natarczywy, że nawet ktoś tak dobity jak Japeś w końcu zebrał się, aby sprawdzić kto mógłby się tak dobijać.

Na korytarzu stała Siya, która ucieszyła się na widok wciąż żywego Wędrowca. On jednak tak szczęśliwy nie był. Nie chciał się na razie z nią widzieć. Nie poukładał sobie tego jeszcze w głowie.

– Mogę wejść? – zapytała i nie czekając na odpowiedź wtargnęła do środka. Postawiła na blacie w kuchni siatkę z zakupami i rozejrzała się po pomieszczeniu. Zamarła na chwilę widząc Smoka leżącego na łóżku i zajadle liżącego obrazek w książce. Prastary wykorzystał moment, złapał książkę w pysk i zaniósł do dziewczyny kładąc ją pod jej nogami. Siya przez chwilę nie wiedziała co robić, ale pochyliła się i zerknęła na zdjęcie. Przedstawiało ono babeczkę truskawkową.

– Chciałbyś to zjeść? – zapytała, a Smok zaczął merdać ogonem. Odkąd Japeś wpadł w depresję jedyne co jadł to suche, psie żarcie. Nawet nie miał czego podjadać Wędrowcowi, bo ten konsumował głównie batoniki. – Nie mam żadnej przy sobie, ale mogę ci kupić, jeśli będziesz grzecznym pieskiem.

Prastary zamerdał ogonem. Oddałby wszystko za babeczki truskawkowe (a na pewno oddałby za nie Japesia).

25.03.2020_18-02-27

Wędrowiec obserwował ich stojąc wciąż przy drzwiach. Widać było po nim, że był strasznie umęczony, głównie kiepską dietą i zadręczaniem się negatywnymi myślami. Siya podeszła do niego, złapała za rękę i posadziła przy stole.

– Zrobię ci coś do jedzenia. – uśmiechnęła się do niego ciepło. Wyjęła z siatki pieczywo, masło i kilka wędlin. Sprawnie przygotowała bardzo późne śniadanie i postawiła je przed chłopakiem. Sama wróciła do siatek i rozpakowała je do końca chowając wszystko do odpowiednich szafek. Kiedy się jednak odwróciła, Japeś siedział nieruchomo. Nawet nie tknął jedzenia.

– Zjedz, proszę. Marnie wyglądasz. – powiedziała do niego z przejęciem. Wędrowiec wiedział, że nie miał szans. Siegnął po kanapkę i powoli zaczął ją jeść.

Mefisto

4 thoughts on “#278. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.18 – Kiedy dzwonek dzwoni do drzwi…”

Leave a Reply to mefistowy Cancel Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Scroll to Top