sprzatanie

#182. Do trzech razy sztuka

Zacznijmy od tego, że zawaliłem po całości. Spaliłem zasilacz. 🙁 Niestety w wyniku przeprowadzki poluzował się jeden z kabli na zasilaczu. Dwa razy padł mi komputer i zamiast pójść po rozum do głowy, aby sprawdzić, czy w bebechach wszystko w porządku, to ja, nie mając sił ani czasu, zignorowałem to. Trzecie przepięcie było dla zasilacza śmiertelne.

Na szczęście zasilacz ochronił pozostałe komponenty, więc straty ograniczyły się tylko do niego. Pamiętajcie: dobry zasilacz jest podstawą komputera. Gdyby nie on to płakałbym teraz szukając części do nowego komputera. Chociaż nie powiem, że trochę się zawiodłem, bo kupiłem bezpośrednio od producenta i przyszło coś z brakującymi elementami, a do tego już wcześniej otwarte… Zasilacz kupiłem gdzie indziej (z tej samej serii, ale mocniejszy i za mniejszą cenę), a ten oddaję do producenta.

Jakby tego było mało to mamy półpaśca. Potem wróciło mi zapalenie migdałków, a najgorsze jest to, że Smoczyński się zaraził. Tyle dobrego, że w nowej przychodni dano nam obojgu antybiotyk, bo byłoby z nami kiepsko.

Pomimo zdrowotnych przebojów lataliśmy jeszcze z naszym znajomym, którego dziwna i ciężka sytuacja mało co nie pozbawiła domu. Otóż mieszka on na mieszkaniu socjalnym i z powodu przekrętów eks pracodawcy stracił czasowo możliwość do zasiłków, przez co wpadł w długi. Ostatnio dostał list z ultimatum: albo spłaci dług natychmiast, albo go wywalą. Połówka zorganizowała spotkanie między nami, poszliśmy do centrum pomocy, gdzie udało mi się załatwić mu spotkanie z prawnikiem. Przy okazji zadzwoniłem do zarządców, wyłuszczyłem sprawę, poinformowałem ich, że znajomy chce ten dług spłacić, ale nie da rady od razu. Zostałem przełączony do biura z zasiłkami i tam udało mi się ugrać możliwość uzyskania pieniędzy na spłatę części długu (może nawet większej części). Czekamy potulnie na odpowiedź, czy się udało, czy się nie udało, czy trzeba coś dosłać. Przy okazji dowiedziałem się, że zarządca mieszkania chce się dogadywać, więc jest dobrze. 🙂 Ale mimo wszystko trzymajcie kciuki, aby cała reszta problemów również się rozwiązała!

Ze spraw blogowych: postanowiłem zrobić jakąś małą lub dużą serię o Anglii, mieszkaniu tutaj, zaletach, wadach, ich sposobie życia, itd. Jeszcze pomyślę nad formą, ale postanowiłem, że ta seria będzie pojawiać się w trzecią środę miesiąca razem ze swego rodzaju opowiadaniem, które miało się tu pojawić już chyba z rok temu. 😛 Opowiadanie też się pojawi! I to już w kwietniu. :>

Przy okazji postanowiłem posortować trochę te wszystkie serie, bo robi się ich sporo. Przede wszystkim zamierzam wywalić stamtąd Kącik Podróżniczy i zrobić mu osobne menu o szacownej nazwie Podróże (aby nie było za długie :P), bo chcę dodać miejsca (miasta), w których byłem i konkretne punkty naszych małych wypraw. Wszystkie opublikowane notki z kącika będą miały też screenshoty z mapkami google i linkiem do mapy (niestety miniaturki od googla się wykrzaczyły i tyle było z nich pożytku), bo dostałem kilka pytań, gdzie one dokładnie są. 🙂

Co do podróży to ostatnio znaleźliśmy miejsce, gdzie jest masa bażantów. 😀 Kilka razy przejeżdżaliśmy i siedziały na płotach, stały na ulicy albo grały w golfa na pobliskim polu golfowym… Notka o tym miejscu już się pisze i niebawem będzie na blogu. 🙂

Biorę się też mniej lub bardziej za grę paragrafową, a właściwie za szkice postaci i lokacji. Trochę fabuły już napisałem, teraz pora pobawić się w tworzenie klimatu. Powoli też przymierzam się do reaktywacji mojej strony, gdzie skupię moje bazgroły i wszystko inne, co można podpiąć pod “nudziło mi się i tak wyszło”.

Byłem też na spotkaniu w sprawie apprenticeshipu i strasznie byłem zachęcany do pójścia do IT. Ja wiem, że może i bym się nadawał, ale ja nie mam ochoty ogarniać tego burdelu. Jestem typem osoby, co wróci się, aby szyszkę na drodze poprawić, a co dopiero by się działo, gdybym miał ten serwer rozpaczy naprawiać. 😀 Aczkolwiek reszta spotkania przebiegła w miarę pomyślnie i myślę, że dam radę. Jeszcze tylko formalności i zostanę studentem! Mój cel: zostać magistrem w piciu herbaty. 😀

Jeśli chodzi o świat gier to właśnie dowiedziałem się, że twórcy potwierdzili Monster Prom 2 i będzie on o letnim obozie naszych potworzastych. Jeżeli widzicie za oknem jakieś dziwne światła to właśnie mi się oczy z radości świecą. 😀 Mogę w tej chwili oficjalnie wywalić mózg do śmietnika, bo jestem bardziej jak pewien, że do niczego mi się już nie przyda.

Połówka była też dla mnie dobra i na mojego doła kupiła mi season pass do Assassin’s Creed Odyssey (i przy okazji Assassin’s Creed III Remastered), Sekiro: Shadows Die Twice i Dishonored 2 + Death of the Outsider. 🙂 Jak tylko skończę nieszczęsnego Dragon Age’a (bo wiecie: miałem się skupić na misjach głównych i już od miesiąca robię poboczne) to biorę się za Sekiro. 🙂 No i będzie Minecraft, bo się stęskniłem! Może nawet coś nagram. Może będzie to opowieść o wybuchających lamach? 😀

GOG ostatnio oświadczył, że dodali Warcrafta I i II! Super! Zawsze chciałem mieć te tytuły w swojej kolekcji! I teraz wychodzi, że mam kolejną serię gier do przejścia… :> Szkoda tylko, że czasu tak mało…

Ostatnio też, przeglądając internet, natrafiłem na to. To gra, a dokładniej symulator randek ze sprzętami domowymi. Monster Prom widać wysoko umieścił poprzeczkę, że twórcy wpadają na takie pomysły… 😛 Chociaż z drugiej strony rozumiem, bo ja sam romansuję z lodówką, kiedy nikt nie patrzy…

Napisałbym jeszcze o kilku rzeczach, ale czuję się na tyle kiepsko, że nie jestem w stanie ubrać je w słowa i wychodzi mi jakiś bełkot. :< Jeszcze jest to całe zamieszanie z Brexitem i zamiast cieszyć się pogodą to zajmuję się udowadnianiem, że mieszkaliśmy tu od conajmniej 5 lat… Swoją drogą ten Brexit im nie wychodzi. Tak jakby wyjść chcieli przez obrotowe drzwi i nie potrafili.

Na sam koniec chciałbym podziękować Starej Pannie za jej bardzo miły wpis, który podniósł mnie na duchu ostatnio. Dziękuję. 🙂

To teraz wracam do chorowania!

Mefisto

#182. Do trzech razy sztuka Read More »

#061. Prawie ambitnie

Wyobraźcie sobie, że taki niepozorny diabełek jak ja obiecał sobie poprawę. Poprawę własnej motywacji, robienie ambitnych rzeczy, wzięcie się za cokolwiek innego niż marudzenie. I nawet zapału trochę miałem, ale w kulminacyjnym momencie, kiedy straszliwa machina weny zaczęła powoli poruszać się, któraś z zębatek zablokowała się o coś, co nazywa się choroba. W moim przypadku to jak wziąć rozbieg, aby ostatecznie rozpłaszczyć się na ścianie.

Z ambitnych rzeczy, które jednak udało mi się zrobić to zorganizowanie sobie miejsca na dysku, aby móc grać w gry, więc powinienem mieć więcej recenzji oraz przeżyć z gier. Muszę to jednak z boleścią przyznać, że w ostatnim czasie jestem na tyle zmęczony, że nie mam za bardzo ochoty w cokolwiek grać, tym bardziej, jeśli wymaga to ode mnie myślenia. Grając w Assassin Creed odczułem to boleśnie, gdzie tłukłem się ze wszystkimi na pięści zamiast wyciągnąć miecz bądź ukryte ostrze, bo nie chciało mi się myśleć, jak się broń zmienia.

Kolejną rzeczą miało być rozpoczęcie pracy nad stronką, z której i ja, i moja śmieszniejsza połowa mielibyśmy korzystać. Tutaj akurat przeszkodziła mi nie choroba, a fakt, że darmowy hosting po prostu wyparował. Połówka ma już rozwiązanie, więc to da się obejść. Mam tylko nadzieję, że moja limitowana ilość weny nie wyparuje równie magicznie, co hosting.

Z rzeczy, które mi nie wyszły to pisanie chociaż jednej notki tygodniowo. Z drugiej strony nie mam za bardzo tematów, bo moja połówka pojechała sobie za granicę, a ja, będąc sam, skupiłem się na pracy i leżeniu do góry brzuchem. Chyba trochę uschnąłem w tej samotności  nie mogę się doczekać poniedziałku, aż znowu zobaczę się z miłością mojego życia. 🙂

Z rzeczy dziwnych mogę póki co wymienić jedynie sen. Śniło mi się, że była apokalipsa zombie. Ludzie byli rozbici na małe grupy, bardzo malutkie – kilkuosobowe. Ja prowadziłem grupę Anglików – nie wiem w sumie dokładnie gdzie. Co zabawne, głupie i niekoniecznie sensowne – zombie reagowały na nas tylko, jeśli jedliśmy słodycze. Moj angielskojęzyczni pobratymcy testowali moją cierpliwość do samego końca, ściągając na nas hordę zombie raz za razem, bo ilekroć gdzieś się schroniliśmy, ktoś znalazł coś słodkiego i musiał to zjeść (pomijając fakt, że warzyw i owoców w puszkach było bardzo dużo). Następnym razem będę się trzymał z zombie – mniej nerwów na tym stracę.

Na pracę poświęcę osobną notkę, bo tego, co tam się wyczynia, nie zmieściłbym w dzbanku bez dna. A myślę, że i ten dałoby się zapełnić, gdybym więcej uwagi przykładał do głupot, które się tam dzieją. 😉

Mefisto

#061. Prawie ambitnie Read More »

Scroll to Top