granie

#242. SWTOR: Onslaught

13099080061565272064_20191022232414_1

22 października powitałem z uśmiechem, bo oto wyszedł kolejny i długo przeze mnie wyczekiwany dodatek do gry Star Wars: The Old Republic. Onslaught przenosi nas z powrotem do realiów wojny między Imperium a Republiką. Jako, że aktywnie wspieram Impów to opiszę Wam jak fabuła potoczyła się od ich strony.

Wpierw mamy małą rozmowę z Mroczną Radą (Dark Council), gdzie zostajemy wdrożeni w plan działania. Republika posiada zaawansowaną fabrykę statków kosmicznych, która może przechylić szalę zwycięstwa na ich stronę. Naszym zadaniem jest oczywiście nie dopuścić do tego. Musimy zatem pozbyć się podstępem dwóch flot statków i zaatakować samą fabrykę znajdującą się na Corelli.

Wyruszamy więc na Onderon, gdzie spotykamy Darth Savik – kobietę, która stworzyła plan idealny. Przygłupi król tejże planety o imieniu Petryph staje się naszą marionetką. W sieci intryg doprowadzamy do małej rewolucji, gdzie ostatecznie włamujemy się do centrum sterowania działami skąd ostrzeliwujemy statki Republiki. Oczywiście skorzystałem z zamieszania i zabiłem durnego władcę – dla jego własnego dobra i dla dobra obywateli Onderon… Także nie mówcie, że jestem złym Sithem!

Dalej zostajemy skierowani na “stację paliw” Mek-sha, gdzie naszym zadaniem jest doprowadzić do transakcji między stacją a Republiką i wykorzystanie procedury zabezpieczenia stacji, aby wysadzić flotę w powietrze. Misja nie jest nazbyt trudna, bo musimy przekonać tylko jedną osobę z dwóch dostępnych, a potem włamać się do kolejnego centrum zabezpieczeń. Jak na Sitha przystało wysadziłem wszystkich w cholerę i udawałem, że to nie ja!

Skoro przygotowania mamy za sobą, udajemy się na Corellię, gdzie dołączamy do rozdzierających planetę walk. Imperium rozprasza uwagę Republiki, aby część z nas mogła wedrzeć się do fabryki i zrównać ją z ziemią.

13099080061565272064_20191026001411_1

Przejście mapy trochę mi zajeło, ale wraz z major Anri dotarliśmy do naszego celu. W fabryce nastąpił mały zwrot akcji i udaliśmy się dalej z Darth Malgusem, aby zmierzyć się z zastępami Jedi. Koniec końców udało się nam dopiąć swego i nadepnąć na odcisk Republice.

13099080061565272064_20191026001541_1

Rozdział jest jak zawsze niezadowalająco krótki, ale na sam koniec twórcy dali nam posmakować kawałka opowieści, która dopiero ma się wydarzyć. Delikatnie i subtelnie wprowadzili nas do świata starych wrogów, gdzie nasz największy nemesis czai się w ciemności, już sięga do nas łapą, aby zniknąć pod napisami końcowymi i miesiącami oczekiwań na kontynuację. Jeszcze jestem dobity długością tego rozdziału, a już płaczę z niecierpliwości za następną częścią… Ciężkie jest życie gracza!

Bardzo mocno polecam fanom gry i uniwersum Star Wars. Ten rozdział jest wart zagrania. Bawiłem się przednio i powoli dorastam do grania również jako rycerz Jedi, aby przybliżyć sobie fabułę Republiki. 🙂

Mefisto

#242. SWTOR: Onslaught Read More »

#234. Ken Follett’s The Pillars of the Earth – Book 3

Księga Trzecia – Oko Cyklonu (Book Three – Eye of the Storm)

Księga trzecia zaczyna się od opowieści o Białym Statku (White Ship), na którym podróżował syn króla Henry’ego. Statek zatonął, a z nim wszyscy na jego pokładzie. Aliena ma szansę poznać tą historię podczas podróży do Francji – śladem Jacka. Kobieta, wraz ze swym małym synkiem, tuła się po całym kraju podążając za każdym wspomnieniem o ekscentrycznym budowniczym.

Nasza podróż ciągnie się przez wiele miast, spotykamy wielu ludzi, próbujemy porozumiewać się w języku, którego nie znamy. Aczkolwiek jesteśmy zdesperowani. Udaje się nam przetrwać chorobę, która zmogła i nas, i syna. W ten sposób docieramy do domu mistrza Raschida, gdzie spotykamy jego córkę Ayshę. Zdradza ona, że Jack miał ją poślubić, ale odmówił z powodu Alieny. Dziewczyna zdradza nam też, że udał się on do Paryża.

Odnajdujemy tam Jacka pracującego przy katedrze. Właściwie to on odnajduje nas, słysząc znajomy głos Alieny i śmiech dziecka. Jego dziecka. Cała trójka wraca z Francji jako rodzina. Po drodze jednak Jack wykorzystuje jeden z wynalazków stworzonych z Raschidem – Płaczącą Madonnę – i zbiera dotacje na odbudowę Kingsbridge.

Ich powrót trwa chwilę, ale docierają do nieukończonej katedry, udając, że przyjechali nie z Francji, ale z Afryki. Towarzyszący im kapłan nawołuje wiernych, aby doświadczyli cudu. Jedna z kobiet, która straciła męża podczas rzezi dokonanej przez Williama, po raz pierwszy odezwała się od jego śmierci. Wszyscy zgodnie uznali Madonnę za cud.

Od tamtej pory Jack wraz z niepełnosprawnym Tomem rozpoczęli pracę nad katedrą – tym razem jednak według projektu Jacka.

234270_20180827013905_1

Dowiadujemy się też nieco o przeszłości ojca Jacka, który został oskarżony o kradzież kielicha, a następnie przetopienie go i sprzedanie. Dowiadujemy się, że trzy osoby były w to zamieszane i jedna z nich wciąż żyje.

Tajemnicza przeszłość ojca Jacka odbija się również i na katedrze. Na jednej ze ścian, po raz kolejny, powstają pęknięcia. Panujący sztorm tylko utrudnia diagnozę. Wraz z Tomem udajemy się do krypt sprawdzić, co się stało. Sprawnie odkrywamy, że część ściany kryje za sobą przejście do krypty, gdzie odnajdujemy skradziony kielich. Jest tam również łóżko i bicz należący – jak się okazuje – do zmarłego przeora Jamesa.

234270_20180827035544_1

Dalej opowieść przenosi nas do Alieny, która wraca z targu w Shiring. Docieramy do chatki, gdzie mieszkańcy udzielają nam schronienia. Dochodzi nas jednak krzyk dziewczyny i wychodzimy na zewnątrz. Odnajdujemy tam Elizabeth, której udzielamy pomocy, okrywamy kocem i dajemy zupy. Dziewczyna dzielnie znosi obelgi ze strony chłopów. Szybko dowiadujemy się, że jest ona żoną Williama Hamleigha – jej rodzice zaaranżowali to małżeństwo. Jeden ze sługusów hrabiego Shiring przybywa po nią, ale nim to się staje, Aliena wręcza jej sztylet do samoobrony.

Tym czasem do kuchni włamują się przestępcy, wyrzutki. Philip postanawia z nimi porozmawiać, ale zostaje zaatakowany. Jack sprawnie zdejmuje go przy użyciu procy. Włamywaczem okazuje się były mnich i jakiś dzieciak.

Z racji faktu, że pierwsi banici przekroczyli mury Kingsbridge, nasi bohaterowie zbierają się na naradę i postanawiają (a właściwie Aliena postanawia), że będą negocjować z matką Williama Hamleigh – Regan. Wszystko dzięki traktaktowi, który podpisał król, a który ma zapewnić powrót ziemi do ich prawowitych właścicieli. Oznacza to, że Aliena i Richard odzyskają tytuł!

234270_20180827044258_1

Aliena szybko udaje się do zamku hrabiego i dzięki pomocy Waltera oraz Elizabeth wkrada się do pokoju zajmowanego przez Regan. Ich dyskusja trwa chwilę do czasu, aż przybywa William. Dobywa on miecza, ale nie daje rady zbliżyć się do Alieny. Jego własna żona odbiera mu życie. William ginie wpatrzony w ogień, w którym dostrzega oblicze diabła…

Niedługo potem znów musimy zmierzyć się z naszym głównym wrogiem: biskupem Waleranem pociągającym od dawna za sznurki. Philip zostaje oskarżony o herezję i stoi przed sędziami: biskupem Henrym, biskupem Waleranem i hrabiną Alieną. Waleran żongluje faktami wyciągniętymi z naszych decyzji podjętych w trakcie gry, a my dajemy kontrargumenty dla obrony.

Philipowi zarzucono nawet bycie ojcem Jonathana, ale koniec końców Tom przyznaje się, że to on spłodził blondyna. Jack i Ellen potwierdzają, że Francis zabrał chłopca z lasu i oddał zakonnikom w Kingsbridge.

Zostaje wyciągnięta na wierzch kolejna sprawa: sprawa ojca Jacka. Biskup Henry daje nam czas do zachodu słońca na znalezienie świadka. Po zebraniu faktów dowiadujemy się, że Remigius był w to zamieszany. Jonathan wyrusza jego śladem i ratuje go z objęć śmierci, na którą skazał go Waleran. Zeznaje on przeciwko biskupowi, a wraz z nim prawdę ujawnia Regan.

Ojciec Jacka był jedynym, który przeżył zatonięcie Białego Statku. Waleran wysnuł teorię, że na statku ludzie króla Stephana zabili syna króla Henry’ego, aby zapewnić mu tron, co jednak mija się z prawdą. Zdaje się to być jego interpretacją, a plan zabicia ojca Jacka jest tylko po to, aby przypodobać się królowi.

Waleran zmusza Jamesa do wrobienia nieszczęśnika w kradzież kielicha. Przeor James wykonuje polecenie, ale poczucie winy doprowadza go do szaleństwa. Remigius dostaje zadanie pozbycia się go, ale nie jest w stanie go zabić, więc ukrywa go w krypcie. Podczas pożaru James spotyka małego Jacka na dachu i wyznaje mu, że popełnił grzech. Były przeor ginie w płomieniach, a Remigius zabiera jego szczątki i chowa nim ktokolwiek jest w stanie go zauważyć.

Waleran zostaje uznanym winnym. Biskup Henry wraca jednak do procesu przeora Philipa i nakazuje spalenie go na stosie mówiąc, że jeśli jest niewinny to Bóg go ocali.

234270_20180827084416_1

Philip jednak nie ginie: wszystko jest mistyfikacją, aby gawiedź wierzyła w cuda kościoła i jego słuszność. Dowiadujemy się tego w epilogu, gdzie przeor przybliża nam też losy innych postaci. Wszak historia kończy się po czterdziestu latach po tym, jak się zaczęła.

234270_20180827084942_1

Nasza opowieść kończy się wewnątrz katedry, gdzie, choć większość prac jest ukończonych, wciąż widać, że niektóre elementy są dopracowywane. Zgodnie ze słowami Jacka, budowa nie skończy się tak prędko…

Przyznam szczerze, że chociaż początkowo trochę męczyła mnie mechanika gry, ale im bardziej wdrażałem się w fabułę, tym bardziej chciałem grać i poznawać ich historię. W pewnym momencie tak wczułem się w opowieść, że przeżywałem bardzo mocno wszystkie wzruszenia, złości i niesprawiedliwości. I jak z reguły szczęśliwe zakończenia wydają mi się nierealne, tak tutaj było wyjatkowo zasłużone!

Wartym wspomnienia jest podkład muzyczny, który trzyma nas w mrocznym klimacie, ale jednocześnie przypomina śpiew kościelnego chóru. Tak prozaicznie prosta rzecz dała mi poczucie przeniesienią się w czasie do XII wieku…

Gra jest prosta, przyjemna, ale wraz z cudowną grafiką i emocjonującą historią sprawiły, że spędziłem długie godziny na walce ze wszystkim, aby tylko dotrzeć do końca. Ile razy zastanawiałem się, co stałoby się, gdybym podjął inną decyzję. Co by było, gdybym nie wysłał Philipa do biskupa? Jak wtedy potoczyłaby się historia? Cóż, na pewno kiedyś to sprawdzę. Może nawet razem z wami. 🙂

Mefisto

#234. Ken Follett’s The Pillars of the Earth – Book 3 Read More »

#229. Cook, serve, delicious! 2!!

20180603002542_1

Ta gra była w jednej z miesięcznych subskrypcji Humble Bundle, więc, bez sprawdzania, co to za pomiot chaosu, stwierdziłem, że sobie pogram. Jeszcze mnie palce bolą!

Cook, serve, delicious! 2!! to nic innego jak symulator restauracji stworzony i wydany przez Vertigo Games we wrześniu 2017. Chociaż tego typu symulator wydaje się czymś prostym to, zapewniam Was szczerze, nie jest taki ani trochę.

Początki, jak zawsze, są myląco łatwe. Przychodzi klient, zamawia potrawę, a my musimy ją przygotować. Każda z potraw wymaga innych składników, a każdy składnik przypisany jest pod inną literką na klawiaturze. Jak jeszcze podczas normalnych godzin pracy udaje się sprawnie przygotowywać posiłki, tak podczas “rush hour” (rozumianej jako przerwa obiadowa, opcjonalnie armagedon) można sobie palce połamać.

20180603002616_1

Jakby tego było mało musimy jeszcze wyrzucać śmieci, wstawiać naycznia do zmywarki, nastawiać pułapki na myszy i owady, bronić się przed złodziejami. Obstawiam, że gdzieś na wyższych piętrach, do których nie dotarłem, trzeba by było odpierać ataki obcych.

Niektóre zamówienia (np. hot dogi) możemy przygotować wcześniej (tj. usmażyć parówki) lub ugotować zupę, którą z radością oddajemy klientom mającym litość dla nas i proszących tylko o tą nieszczęsną zupę.

20180603002644_1

Aby kończyć zmianę trzeba mniej niż 8 niezadowolonych klientów, więc gra od razu podnosi nam poprzeczkę. Nie dość, że łamiemy sobie palce nawalając w klawiaturę to jeszcze musimy celować w konkretne przyciski, aby jednak wyszło z tego danie, o które prosi klient, a nie próba przyzwania demona…

Gra ma wiele restauracji, w których możemy obsługiwać, a każda restauracja to kilka do kilkunastu zmian. Każda coraz bardziej trudna, wymagająca i męcząca. Podziwiam siebie, że aż tyle wytrzymałem! Równocześnie cieszę się, że gra nie ma takiej funkcji, która co jakiś czas pyta się, czy nie chciałbym zwiększyć poziomu trudności, bo inaczej przytknąłbym twarz do monitora i z obłąkanym spojrzeniem wycedziłbym przez zęby, że mi już jest trudno!

Może i powyższy opis brzmi, jakbym był zniechęcony tym tytułem, ale tak nie jest. Powyższe rzeczy są dużymi zaletami gry, która oddaje poczucie zabiegania w obsłudze klienta, skakanie wokół niego, aby opuścił nas zadowolony, a w duchu błaganie Zeusa, aby użyczył pioruna i ustrzelił w tyłek tych najbardziej wydziwiających.

Bardzo mocno polecam każdemu, kto chciałby wypróbować swoje możliwości w obsłudze restauracji (lub posiada masochistyczne skłonności). Gra pozytywnie mnie zaskoczyła i wymęczyła!

Mefisto

#229. Cook, serve, delicious! 2!! Read More »

#219. Ken Follett’s The Pillars of the Earth – Book 2

Księga Druga – Siejąc Wiatr (Book Two – Sowing the Wind)

Kolejna księga zabiera nas na drugą stronę medalu, gdzie poznajemy losy rodziny hrabiego z Shiring – Alieny i Richarda. Pierwsze rozdziały pozwalają nam zapoznać się z ich historią nim opowieść zabierze nas kilka lat w przód i pchnie w ramiona coraz bardziej napiętej fabuły.

W tej księdze mamy nową postać, którą możemy kontrolować: Alienę. W poprzedniej księdze mogliśmy ją zobaczyć, jeśli Jack zabrał Marthę, aby zobaczyła “księżniczkę”.

Nasza przygoda zaczyna się kilka tygodni po najeździe, gdzie dzieci hrabiego trzymane są w niewoli. Niegdyś przytulny pokój Alieny świeci pustką, podkreślając, że rodzina Hamleighów odebrała jej wszystko. William wzywa dziewczynę do siebie, a po drodze nasz były służący informuje nas, że ukrył broń na murach tak jak prosiliśmy dając nam cień szansy na ucieczkę.

234270_20180826083431_1

Nasz oprawca informuje nas, że mamy ruszyć tyłek i poszukać mu jedzenia (oczywiście mniej dyplomatycznie niż ja to teraz robię), co też czynimy. Udaje nam się porozmawiać z bratem, który uwięziony jest przy stajni. Daje on nam do zrozumienia, że tygodnie głodówki pozwoliły mu się wyślizgnąć z kajdanów i gotów jest do walki. Prosimy chłopaka, aby wstrzymał konie i nie dał się zabić.

Wracamy do Williama z bochenkiem suchego chleba, a ten wścieka się. Po chwili do pomieszczenia wpada Richard, który dostaje bęcki od syna Hamleighów. W całym zamieszaniu nasz wierny służący zostaje zabity, Richard kończy z częściowo uciętym uchem, a rodzeństwo zostaje uwięzione w stajni. Aliena szybko wydostaje się z więzów, odnajduje ukrytą broń i zabiera osłabionego brata do Winchester, gdzie uwięziony jest ich ojciec. W międzyczasie padamy ofiarą złodziei i tracimy konia, ale udaje się nam wypalić ranę brata ratując mu tym samym życie.

Docieramy do Winchester i tam udaje się zobaczyć ojca na chwilę przed jego śmiercią. Wygłodzony i umęczony mężczyzna wymusza na Alienie i Richardzie, aby przysięgli, że odzyskają hrabstwo z rąk Hamleighów. Dowiadujemy się również, że przekazał on sakiewkę z pieniędzy zakonnikowi chcąc zapewnić dzieciom jakiś start w ich wyprawie. Odnajdujemy duchownego, który zdążył sporą część pieniędzy przepuścić na kobiety i alkohol. Odczywiście musimy mu trochę pogrozić, aby oddał to, co zostało.

Rodzeństwo, zgodnie z wolą ojca, udaje się do ciotki i wujka, ale na miejscu znajdujemy tylko spaloną chatkę. Ostatecznie postanawiamy zacząć handlować wełną, aby uzbierać fundusze na naszą walkę z Hamleighami. Chociaż nasza pierwsza transakcja kończy się dla nas ze stratą, otrzymujemy propozycję od Philipa, aby przybyć do Kingsbridge i rozpocząć współpracę z zakonnikami.

Historia posuwa się pięć lat do przodu. W tle pierwszej sceny maluje się zarys katedry, który powoli zaczyna nam uświadamiać, jak niewiele brakuje, aby ją ukończyć. Wiele zmieniło się od tej pory: Jack został uczniem budowniczego Toma, a Alfred został głównym kamieniarzem. Mimo iż oboje dorastali razem to jednak widać walkę między młodymi mężczyznami. Tym razem jednak polem bitwy jest piękna Aliena. Aczkolwiek gra daje nam szybko do zrozumienia, że serce dziewczyny należy do Jacka.

W tym samym czasie dowiadujemy się, że hrabstwo Shiring zaprzestało pomocy w budowie katedry zwiększając dwukrotnie ceny za kamień i drewno. Oznacza to, że budowa może w każdej chwili zatrzymać się, a wielu ludzi stracić pracę.

Aliena wychodzi z porpozycją, że odkupi wełnę od zakonników, aby sfinansować pensje robotników i jednocześnie zapewnić ekwipunek dla swojego brata, który walczy u boku króla Stephena, aby zyskać jego uznanie i odzyskać odebrane ziemie. Philip udaje się z dziewczyną do Shiring, aby porozmawiać z hrabią. Tam jednak czeka ich zaskoczenie, gdyż hrabią okazuje się William Hamleigh pod kontrolą biskupa. Zostajemy oskarżeni o stworzenie nielegalnego targu, więc nasz rezolutny kapłan leci do Lincoln, na pole walki, aby pomówić z królem na temat licencji.

234270_20180826122838_1

Król początkowo odmawia, ale po przegranej bitwie zmienia jednak zdanie i odtąd legalny targ na terenie klasztoru potraja przychód zakonu. Wszystko zdaje się iść w dobrą stronę: Tom realizuje się jako ojciec Jonathana, mimo iż robi to z boku, Jack i Aliena, recytując erotyk, robią krok w przód i zbliżają się do siebie.

234270_20180826125221_1

Nie trwa to jednak długo, bowiem William Hamleigh pojawia się znikąd niszcząc i mordując wszystkich na swojej drodze. Wykrada on zwłoki świętego, tratuje Toma sprawiając, że ten nie jest w stanie dłużej pracować. Dwóch mnichów zostaje zabitych (w tym Arnoldus, którego Jack obiecał pochować). Philip ogłasza, że Jack, wbrew jego woli, zostaje przyjęty do klasztoru. Aliena, zmuszona przez Williama do patrzenia, jak niszczy jej dorobek i morduje przyjaciół, załamuje się. Dziewczyna po kilku dniach powiadamia Jacka, że wychodzi za Alfreda, aby ten finansował misję jej brata. Zrozpaczony mężczyzna napada budowniczego i zostaje zamknięty w młynie.

Ellen, jego matka, pomaga mu uciec i opowiada o jego ojcu, który przybył z Francji. Chłopak postanawia się tam udać.

Dalej możemy obserwować nieudane małżeństwo Alieny i Alfreda oraz jej rosnący brzuch: dowód miłości między nią a Jackiem. Po zniszczeniu targu przychód zakonu zmalał, więc zwiększono tempo, aby wyrobić się z czasem. Niestety prowadzi to do zawalenia się części katedry. Ostatecznie Alfred i Aliena rozstają się, bowiem mężczyzna starał się jak mógł niczego nie wymagając w zamian, ale to nie zadowalało dziewczyny.

234270_20180826144748_1

Aliena z dzieckiem ruszają w pogoń za Jackiem, za prawdziwą miłością swego życia.

Mefisto

#219. Ken Follett’s The Pillars of the Earth – Book 2 Read More »

#215. The Long Dark – Episode 1 & 2 (redux)

305620_20190705205301_1

Ta gra napawa mnie smutkiem i radością jednocześnie. Smutkiem, bo wciąż są tylko dwa epizody. Radością, bo są cholernie dobre po tym, jak je zrobiono od nowa. Panowie. Panie. Panie. Panowie. Oto redux The Long Dark!

W ten tytuł miałem przyjemność już zagrać w formie sandboxa, a potem przeszedłem dwa pierwsze epizody. Niedawno zebrałem się i zagrałem po raz kolejny, ale nie doczytałem i nie wiedziałem, że zrobiono na nowo tylko dwa pierwsze epizody do momentu, aż sama gra mi o tym powiedziała.

Twórcy spotkali się z lekką krytyką pierwotnej wersji historii (bo w sumie opierała się ona na przynieś, odnieś, idź dalej). Postanowili więc ją poprawić i, o bogowie, wyszło im to świetnie. Jak wcześniej byłem zakochany, tak teraz jestem już nieuleczalnie chory z miłości.

Nie zmieniono ogółu historii, ale dodano nowe elementy, które nadały opowieści większą spójność. Przynieś, odnieś, idź dalej wciąż egzystuje w tej grze, bo koniec końców celem gry jest wędrować przed siebie, ale zamiast latać na każdej lokacji po drewno, jedzenie i medykamenty, szukamy teraz nadajników, wisiorków, czy odpowiedzi na wiele pytań… Mamy nawet kilka misji pobocznych!

Wciąż podążamy tym samym szlakiem: zorza powoduje brak prądu, rozbijamy się samolotem, idziemy do Milton, tam spotykamy Szarą Matkę (Grey Mother), pomagamy jej, ona pomaga nam, idziemy dalej, spotykamy myśliwego, pomagamy mu, nawalamy się z niedźwiedziem, idziemy dalej… Z niedźwiedziem bitka była tak intensywna, że dostałem szlaban na spotykanie się z nim, bo byłem za głośny.

Jest jednak zasadnicza różnica: pojawiają się szczegóły, których nie było kiedyś: rozbity autobus z przestępcami jadącymi do innego więzienia, ich udział w tragedii w Milton, niesamowicie trudny dla nas wybór, kiedy odnajdujemy jednego z nich. Mamy postać Methuselah pojawiającą się znikąd, aby działać na nas jak głos naszego sumienia, rozważająca na temat naszego postępowania, ale nie oceniająca nas, bo każdy wybór jest tak samo zły i dobry w określonych warunkach. A czasem wybór jest tylko i wyłącznie kwestią naszego przeżycia i nie ma w nim miejsca na moralność…

Jestem oczarowany tym, jak świetnie poszło im przerobienie pierwszych dwóch epizodów. Historia jest świetna, poruszająca… Dlatego chyba tak rozpaczam, że nie ma kontynuacji. Każdy, kto czytał dobrą książkę wie jaki to ból, kiedy opowieść się kończy, a kolejna jeszcze nie jest wydana.

Czekam z niecierpliwością na kolejne kawałki opowieści. Mam nadzieję, że nastąpi to już niedługo!

Mefisto

#215. The Long Dark – Episode 1 & 2 (redux) Read More »

#212. Spellforce: The Breath of Winter (Oddech Zimy)

Postanowiłem wrócić do mojej przygody ze Spellforce i tym razem zająłem się dodatkiem o nazwie The Breath of Winter wydanym w czerwcu 2004. Aczkolwiek ciężko mi nazwać ten tytuł tylko dodatkiem, bowiem sami twórcy sugerują, że przejście go zajmuje około 40 godzin (mi zajęło to skromne 31, bo w grę już grałem i wiedziałem którędy mogę ją sobie skrócić).

Nasza przygoda skupi się wokół legendy o Arynie i Cenwen. Aryn jest smokiem (może nawet i najstarszym), którego lodowy oddech jest wstanie zamrozić cały świat. Jego moc była tak potężna, że nikt nie był w stanie go pokonać. Nikt, poza Cenwen – królową pierwszych elfów z Tirganach. Jej śpiew ukoił lodowego tytana, dzięki czemu ustała wieczna zima i w krainach Eo zapanowały pory roku, a życie mogło rozkwitać.

Nasza postać, która również jest Runicznym Wojownikiem, zostaje przyzwana przez Lenę i Grima. Z początku cel naszej wyprawy to odnaleźć dwóch bohaterów związanych z runami tak samo jak my. Kiedy osiągamy cel dowiadujemy się, że lodowe elfy porwały Cenwen i nad światem wisi mrok wiecznej zimy. Udajemy się więc na ratunek, aby, ku naszemu zdziwieniu, uwolnić nie królową, a księcia ciemności – Fial Darga.

Grim okazuje się być zdrajcą (o czym wcale nie swiadczyło jego podejrzanie mroczne imię). Cenwen została uprowadzona nie po to, aby Aryn zamroził cały świat, ale po to, aby przy użyciu jej krwi (będącej najbliżej bogom z racji faktu bycia jedną z pierwszych elfów) wskrzesić mrocznych bogów.

Nasza przygoda zmierza ku Shal’Dul, gdzie będziemy walczyć ze Szkarłatnym Imperium (Crimson Empire). Nim jednak się tam udamy, otwiedzamy krasnoludów, by odkryć sekretne zaklęcie, które ochroni nas przed ogniem. Wymaga to zmierzenia się z nieumarłymi powołanymi do życia przez ryk Aryna.

Przybywamy w końcu do Shal’Dun, gdzie wita nas Craig Un’Shallach (który to pojawił się na chwilkę w Zakonie Świtu). Mroczny elf jest zaniepokojony planami swego pana – Fial Darga – bowiem wieczną zimę przetrwają tylko bogowie. Pomaga nam więc dostać się do miasta – zapewnia garść żołnierzy i wiedzę o tym, jak sforsować bramy. Chociaż nie było to łatwe to w końcu docieramy do portalu mającego zaprowadzić nas do Otchłani (The Abyss). Pojawia się jednak kolejny problem.

Grim, po przegranej z nami walce, zdradza nam, że Fial Darga może zranić tylko jedna broń – Ostrze Cienia (Shadow Blade). Demon wykradł je i ukrył przed światem. Wyruszamy więc w pogoni za mieczem strzeżonego przez Płonącego Anioła (Fireangel). Na miejscu okazuje się, że cienie uciekły z ostrza i zalewają wymiar, więc udając sługę Fial Darga zamykamy istoty z powrotem w ostrzu, a potem odbieramy je aniołowi (niekoniecznie w przyjaznej atmosferze).

Pomimo wielu przeszkód i przeciwników jakich przyszło nam pokonać, ratujemy Cenwen. Niestety Lena pada ofiarą Fial Darga. Elfka dziękuje nam za pomoc i prosi o pomoc z ujarzmieniem Aryna. Niestety demon rzucił zaklęcie, przez które smok nie poznaje swojej przyjaciółki. Cenwen może zerwać urok tylko jeśli osłabimy Aryna.

Udajemy się więc w zamarznięty wymiar, gdzie rezyduje rozjuszony smok. Po kolejnych równie ciężkich walkach stajemy twarzą w twarz z Arynem i walczymy z nim tak długo, aż Cenwen łamie urok i uspokaja smoczą duszę swoją piosenką.

Chociaż momentami było ciężko to jednak bawiłem się przednio nie tylko dlatego, że lubię i RPG, i strategię, ale też dlatego, że jest to mimo wszystko jedna z lepszych gier w jakie można zagrać. Fabuła trzyma w swoim objęciu do samego końca, więc nie idzie odpuścić sobie tej pozycji choćby nie wiadomo jak ciężko było.

The Breath of Winter oraz The Order of Dawn to dwie opowieści, które pozwalają nam zrozumieć, co dzieje się w kolejnym dodatku o nazwie Shadow of the Phoenix. Ale o tym w następnej notce!

Mefisto

#212. Spellforce: The Breath of Winter (Oddech Zimy) Read More »

#202. Spellforce: The Order of Dawn (Zakon Świtu)

MV5BZDU3OWViMGUtMzAxNC00YmEyLWIwNGMtMGE4N2JjM2M0Yjk0XkEyXkFqcGdeQXVyOTIwNDI1ODM@._V1_

Spellforce: The Order of Dawn to łącząca w sobie elementy strategii i RPG gra, która została stworzona przez Phenomic i wydawa w listopadzie 2013 przez JoWooD i Encore Software. Jest to jeden z pierwszych tytułów w jakie przyszło mi grać za młodu i przyznam, że miło mi się zrobiło mogąc zagrać w ten zacny tytuł.

Na samym wstępie zaznaczę, że przeklinam do piątego pokolenia wszystkich, którzy brali udział w tworzeniu najnowszej aktualizacji gry. Nie wiem jakim cudem udało im się zebrać tyle błędów gry w jednej aktualizacji, ale do momentu, w którym cofnąłem grę do wersji 1.5.4 (co było niełatwe, bo trzeba było zmieniać numer wersji gry w zapisie przy użyciu specjalnego programu i wbić kod do gry) nie szło po prostu nic zrobić. Na niektórych mapach przeciwnicy pojawiali się z prędkością kota, który usłyszał, że sypiesz mu jedzenie do miski, przez co gra zawieszała się co chwilę. A jak przypadkiem gra się nie wywaliła to kończyło się to na tym, że po całej mapie ganiało cię pół stadionu narodowego, a Ty zastanawiałeś się, co w poprzednim życiu nabroiłeś, że w tym istnieniu pokarano Cię takimi błędami w grze!

39540_20180916010525_1

To tyle ze złych aspektów gry. Teraz czas na te dobre. 🙂

Naszą postacią (którą możemy sami stworzyć lub wybrać spośród gotowych bohaterów) jest runiczny wojownik (Rune Warrior). Runiczny wojownik charakteryzuje się tym, że jest chociaż można go zabić to odradza się dzięki swojej runie. Chociaż jest to całkiem duża zaleta, runa jest jednocześnie słabością naszego bohatera, bowiem pozwala ona nami sterować – niekiedy wbrew naszej woli. Do dyspozycji mamy w sumie naszego bohatera i pięć innych postaci.

Do dyspozycji mamy też runy różnych ras: ludzi, elfów, krasnoludów, mrocznych elfów, orków i trolli, które można przyzywać w odpowiednich monumentach. Jest to element RTS (real time strategy – strategia czasu rzeczywistego), który przydaje się, kiedy forsujemy sobie drogę przez liczne zastępy przeciwników. Nie bez powodu runiczni wojownicy byli tacy efektywni w służbie swoim twórcom – Magów Kręgu (Mages of the Circle).

Zacznijmy jednak opowieść!

Rohen Tahir – ostatni żyjący Mag Kręgu – przyzywa nas, abyśmy wspomogli go w jego misji przeciwko strasznemu złu, jakie czai się w rozdartych przez Rytuał Konwokacji (Convocation Ritual) krainach. Mag jest uczciwy i oddaje nam naszą runę, a my w pewnym sensie odzyskujemy wolność. Wyruszamy do Greyfell, aby spotkać się z Zakonem Świtu i kontynuować naszą misję. Po drodze spotykamy naszego nemesis – zamaskowanego człowieka, który okazuje się Magiem Kręgu. Zostawia on nas z posłańcem, planami ataku i rozkazem zabicia naszego runicznego bohatera, co się, oczywiście, nie udaje. Wyruszamy dalej i forsujemy sobie drogę przez wrogie tereny za pomocą własnych możliwości, ale też i z pomocą runicznych podwładnych.

39540_20180828025352_1

W Greyfell zostajemy odesłani z planami do Rohena, bowiem pudełko zamknięte jest na cztery spusty za pomocą magii na tyle potężnej, że potrzebny jest nam nie kto inny jak Mag Kręgu. Chociaż brzmi to prozaicznie prosto to jednak między moimi słowami kryje się conajmniej kilka map i setki przeciwników do pokonania. Mamy też do czynienia z nowymi, niesamowicie silnymi stworzeniami nazywającymi się Ostrzami (Blades).

39540_20180904183155_1

Ostatecznie docieramy do Rohena, a wraz z nami nasz zamaskowany nemesis, który zadaje magowi śmiertelny cios. Runiczny wojownik jest wściekły, bowiem po raz kolejny stał się marionetką kręgu. Udajemy się do Greyfell, a stamtąd do Dariusa, aby dowiedzieć się jak pokonać Maga Kręgu i otrzymać księgę zawierającą informacje o Rytuale Konwokacji. Ostatecznie wędrując od jednej do drugiej postaci, docieramy do martwego Maga Kręgu Hokana Ashira a ten, w zamian za maskę Beliala, opowiada nam o Kamieniu Feniksa (Pheonix Stone) – artefakcie stworzonym z czystej magii będącym jedyną szansą na pokonanie maga, a nawet odbudowanie zrujnowanego świata.

39540_20180909110019_1

Wyruszamy w pogoń za kamieniem, mierząc się z przeciwnościami losu. Musimy przedrzeć się przez ruiny Mulandir, które po wojnie magów zostało zrównane z ziemią, a w jego ruinach zaplęgły się demony. Nasze zadanie jest utrudnione, bowiem musimy przemknąć się między Przeklętymi Strażnikami (Cursed Guardians), aby nie zamieniły nas w kamień i zabiły wraz z pomocą gargulców.

Kiedy po raz kolejny zrobimy krok w przód i zdobędziemy Kamień Feniksa, pojawia się nas zamaskowany przeciwnik i tak po prostu zabiera nam artefakt. Nie poddajemy się, gonimy za nim, aż, po wielu bitwach, docieramy wręcz na skraj świata, by być świadkiem, jak Mag cofa się w czasie powodując tym samym, że krąg (czasu) się zamyka…

Gra jest zarówno bardzo dobrym RPG pozwalającym na wgryzienie się w kawałek smacznej i ciekawej fabuły, i strategią, dzięki której możemy praktykować nasze przywódcze zdolności. Bardzo podoba mi się możliwość rozwoju głównej postaci w dowolnie dogodny dla nas sposób, dzięki czemu miałem wojownika biegającego w ciężkiej zbroi i leczącego wszystkich na około (powiedzmy, że to był paladyn). Chociaż na większości map twórcy sugerowali nam korzystanie z monumentów i tworzenie armii, to jednak dobrze stworzona postać była wystarczająca, aby rozgramiać przeciwników. W końcu można umierać bez końca i wracać na pole bitwy, aby siać dalej terror.

Pomimo lekkich niedogodności na początku to i tak z całego serca polecam tą grę, a także wydane w nieco późniejszym czasie dodatki, o których także napiszę parę słów (a może nawet i więcej niż parę słów, bo w końcu zawierają one kolejną historię, godną miana pełnej wersji gry). Od czasów dzieciństwa uważam ten tytuł za jeden z najlepszych i po dziś dzień moje zdanie się nie zmieniło.

Mefisto

#202. Spellforce: The Order of Dawn (Zakon Świtu) Read More »

#198. Divinity: Original Sin

Screenshot at 2018-03-07 23-07-23

Nadszedł czas, aby powrócić do Rivellonu i ponownie zmierzyć się z czyhającymi na mnie przygodami. Divnity: Original Sin to kolejna gra od studia Larian, która zabiera nas w niesamowicie ciekawą podróż.

Całkiem przypadkiem też fabuła dzieje się po wydarzeniach w Divinity: Dragon Commander.

Jesteśmy Łowcami Źródła (Source Hunters – najprościej można to określić łowcami nielegalnej magii), których zadaniem jest zweryfikować podejrzane okoliczności śmierci Radnego Jake’a. Z tego też tytułu lądujemy w przedziwnym miejscu o nazwie Cyseal, gdzie z każdej strony otaczają je hordy nieumarłych, a wraz z naszym przybyciem Orkowie podejmują się szturmu na bramy miasta. Mimo tego mieszkańcy wiodą spokojny i wręcz przyjemny żywot, bo cóż się przejmować, skoro wojsko trzyma chodzące trupy w ryzach? Przynajmniej póki co…

Screenshot at 2018-03-07 23-04-46

Wracając jednak do naszych postaci: mamy ich aż dwie (a później wedle uznania możemy dołączyć jeszcze dwie dodatkowe postaci) i możemy dowolnie wybrać im płeć, klasę oraz niektóre cechy wyglądu. Chcąc zachować balans między zadawaniem, a otrzymywaniem obrażeń, stworzyłem Kleryka i Rycerza, których nazwałem kolejno Meffy i Mefciu. Generalnie to wyszło tak, że Meffy bił się z przeciwnikami rzucając zaklęcia z różdżki, a Mefciu lazł pół godziny do przeciwnika, bo ślizgał się na wszystkim… Czyli standardowy standard w moim wykonaniu.

Postanowiłem, aby moje postaci były trochę ze sobą skłócone i jedna była typowo miła, a druga niekoniecznie. Gra, co zabawne, daje nam taką możliwość, więc kłóciłem się ze sobą do woli.

Screenshot at 2018-03-07 23-11-32

Nasi bohaterowie wylądowali w Cyseal i szybko poznali swoją główną nemesis w tej grze: tajemniczą kobietę, którą Niepokalani (Immaculates) nazywają Pośredniczką (Conduit) Bogini. Jej i jej towarzyszom udaje się uciec zostawiając nas w objęciach szkieletów, z którymi toczymy pierwszą walkę.

Screenshot at 2018-03-07 23-46-43

Walki odbywają się na zasadzie turowej, gdzie do wykorzystania mamy określoną ilość Punktów Akcji. Jeżeli nie wykonamy żadnych czynności i pominiemy turę postaci, to punkty te przejdą na kolejną kolejkę. Dodatkowo nie mamy limitu czasowego dzięki czemu można spokojnie pójść zrobić sobie herbatę w międzyczasie, czy ugotować obiad. Przyznam szczerze, że zdarzały się bitwy z wieloma przeciwnikami, gdzie, nim nadeszła moja kolej, udało mi się napisać notkę na bloga…

Po stoczonej walce mamy wybór: wejść do jaskini i przejść tutorial albo kontynuować podróż do miasteczka.

Po drodze spotkamy pijanych strażników (no bo co innego robić w tak idylicznym miejscu jak pić bezmiaru?), orków przypuszczających sztorm oraz jedną z misji pobocznych: gaszenie płonącego statku. Zwiedzając Cyseal można takich dodatkowych zadań zebrać trochę. I jest to absolutnie zrozumiałe, bowiem nasza podróż będzie wymagać od nas dobrze rozwiniętej postaci. Aczkolwiek trzeba wziąć pod uwagę fakt, że niektórych misji nie można wykonać przed innymi, ponieważ można stracić możliwość ich ukończenia (np. jedno zadanie będzie wymagało zabicia kogoś, kto dał nam inne zadanie).

Screenshot at 2018-03-08 00-03-50

Jakkolwiek postąpimy, w końcu trzeba wziąć się za wątek główny, który wymaga od nas zbadania tajemniczych okoliczności śmierci Jake’a. Przy bramie miasta spotkaliśmy kota-maga albo maga-kota Arhu, czyli naszego “zleceniodawcę”. Daje on nam wskazówki co robić dalej i z kim porozmawiać, aby zbadać miejsce zbrodni. Kiedy docieramy na miejce zdarzenia, znajdujemy niebieski kamień o uroczej nazwie Gwiezdny Kamień. W pomieszczeniu rozlega się w błsyk, ten uderza w nas, a my lądujemy poza czasem. Serio!

Screenshot at 2018-03-08 15-36-46

Tam spotykamy impa Zixzax’a (którego – jeśli mnie pamięć nie myli – można też spotkać w grze Divinity II narzekającego na bohatera innych gier z serii Divinity), a ten z niekrytym podeskcytowaniem oznajmia nam, że wraz z naszym przybyciem ukatywnił się portal, który zabiera nas na Koniec Czasu (End of Time), gdzie spotykamy kobietę imieniem Tkacz Czasu (Weaver of Time). Informuje nas, że nasze przedziwne oddziaływanie na gwiezdny kamień naprawiło część rozerwanego Gobelinu Czasu (Tapestry of Time). W tym momencie zaczyna się nasza prawdziwa misja z krążącym w tle Smokiem Pustki (Void Dragon), czyhającym na to, aby zniszczyć wszystko, co nam znane. Naszym nowym celem, choć nieśpiesznie akceptowanym i rozumianym przez nasze postaci, jest zbieranie gwiezdnych kamieni.

Wracamy do Cyseal, aby spotkać Arhu (jakim cudem on nas znalazł?), który zdradza nam, że jest agentem Zixzax’a. Wracamy jednak do naszego zadania, gdzie szukamy winnego morderstwa Jake’a. Prowadzi nas to do kilku podejrzanych osób i jednego Krwawego Kamienia, będącego niczym innym jak gwiezdnym kamieniem nasączonym krwią. Kolejny kamień odblokowuje portale na krańcu czasu, a te zabierają nas do przeróżnych pomieszczeń w naszym Domostwie (Homestead). Jednym z takich pomieszczeń jest Komnata Bohaterów, gdzie trafiają nasze drugorzędne postacie, kiedy zrezygnujemy (tymczasowo) z ich pomocy. Innym są sypialnie naszych głównych postaci (gdzie każda z postaci jest w stanie określić, który z pokoi należy do nich, ale każdy z nich upiera się, że nigdy tam nie był).

Wraz z rozwojem fabuły, jesteśmy ciągani po różnych lokacjach, dowiadując się ile związku ma Przewodniczka spotkana na początku gry z gwiezdnymi kamieniami i rytuałem zamieniania ich w krwawe kamienie. Gdziekolwiek się udamy, wszędzie da się odczuć dotyk Przewodniczki, Niepokalanych i ich wspólnej, złowieszczej działalności, która ma na celu “oczyszczenie świata”. Domyślni połączyli pewnie ten motyw ze Smokiem Pustki.

Zbieranie gwiezdnych kamieni odkrywa też przed nami naszą prawdziwą tożsamość, nasz związek z boginią Astarte i uwolnieniem Smoka Pustki, a nawet to, co łączyło kiedyś nasze postaci!

Screenshot at 2018-03-10 21-34-24

Cóż, chciałbym napisać wiele o samej fabule tej gry, ale, po pierwsze, nie chcę napisać za dużo i, po drugie, nie jestem w stanie ująć rozbudowanych wątków w grze w kilku zdaniach. Chociaż Divinity: Original Sin nie sprawia takiego wrażenia, to jest to bardzo zaawansowana historia. Gra zawiera też żarty typowe dla studia Larian (jak chociażby sławny Bellegar mówiący rymami nawiązujący do gry Dragon Commander).

Rozwój postaci też jest niczego sobie, bo poza atrybutami i umiejętnościami, mamy jeszcze talenty zapewniające dodatkowe bonusy (jak np. zdolność rozmawiania ze zwierzętami, co umożliwia pozyskanie kilku dodatkowych zadań pobocznych, a także wskazówki od biegających obok szczurów). Najgorszym talentem jest jednak zombie. Wybrałem go, bo oferował leczenie postaci w przypadku otrucia. Super! Szkoda tylko, że nikt nie dodał, że zwykłe leczenie będzie ranić postać! Jahan, czyli mag, którego oddelegowałem do uzdrawiania mojej drużyny (bo Meffy był zajęty), dostawał granatem z trucizną w łeb w ramach rekonwalescencji po pojedynku.

Screenshot at 2018-03-15 21-33-32

Nasze postacie lubią ze sobą od czasu do czasu pokonwersować, przez co mamy możliwość tworzenia ich osobowości (mi udało się zrobić jedną postać romantyczną, drugą niekoniecznie). To dosyć ciekawa rzecz, bowiem mało która gra pozwoli ci pokłócić się z samym sobą… Chociaż nie powiem, że nie korciło mnie czasem, aby strzelić tą drugą postać po łbie.

Gra oferuje też możliwość gry z innym użytkownikiem zarówno poprzez usługę Steam lub podłączając do komputera pada. Osobiście nie próbowałem, ale to dosyć zachęcająca rzecz dla kogoś, kto nie lubi sam grać!

Również ścieżka dźwiękowa jest niczego sobie, pozwalając nam na delektowanie się rozgrywką w stu procentach!

Podsumowując, Divinity Original Sin jest pozycją zdecydowanie wartą zagrania. Chociaż niektóre walki były nużące to jednak fabuła i konstrukcja tej zadziwiającej gry nadrabiały godziny oczekiwań, aby stłuc wroga na kwaśne jabłko. Albo po raz setny wywrócić się na lodzie! (nawet nie macie pojęcia, ile nowych przekleństw stworzyłem tylko z tego powodu – za sto lat magowie będą z tego sklecać zaklęcia bojowe)

Nie pozostaje nic innego, jak wyruszyć w kierunku dalszych przygód serwowanych przez studio Larian i zanurzyć się w kolejnej opowieści, która – jak zawsze – zabierze mnie do niesamowitego świata pełnego wyzwań!

Screenshot at 2018-04-05 22-29-41

Mefisto

#198. Divinity: Original Sin Read More »

#195. Monster Prom Camp: Demo

Chyba nie byłbym sobą, gdybym nie dokopał się demo kolejnej porcji przygód z naszymi potworzastyczmi, która rozwinie skrzydła w pełni w październiku 2020.

Workspace 1_2019_05_09_01

W demo Narrator oprowadza nas po możliwościach kolejnej części gry, a ta będzie pokrywać motyw wakacji. Właściwie trzy motywy: obóz, podróż samochodem i ferie zimowe. To jakby 3 gry w cenie jednej!

Skupmy się jednak na demo. Narrator bez owijania w bawełnę sprzedaje nam grę, zachwala jej zalety, pokazuje postacie, które może się pojawią. Oczywiście wszystko w stylu Monster Prom! Multi-Damien mnie zabił po prostu! “Możesz go zatrzymać, jeśli obiecujesz, że będziesz go poił i karmił”. Wystarczy mi, że mnie odrzucił jeden Damien, nie potrzebuję dostać jeszcze kosza od hybrydy!

Dostajemy fragmenty fabuły, nagiego Scotta, oburzonego Billy the Backera, którego wkurza fakt, że męskie postacie mają większą cenzurę niż żeńskie, Momo rujnującą sobie PR mimo starań Narratora i Billiego…

Fakt, liczyłem bardziej na coś w stylu “masz tu pół tuzina nienormalnych sytuacji i baw się”, ale to jest Monster Prom! Tutaj zaskoczenie to nasze drugie imię!

Demo jest milutkie – polecam każdemu! Tutaj macie link do mega wersji (czyli takiej, co zawiera wersje dla Windowsa, Linuxa i Maca).

Nie mogę się doczekać premiery! :>

Mefisto

#195. Monster Prom Camp: Demo Read More »

#191. SWTOR: Jedi Under Siege

Czekałem i czekałem, aż 11 grudnia 2018 wyszedł przyjemny, ale boleśnie krótki rozdział wprowadzający nas w kolejne objęcia wojny między Sith i Jedi.

Po raz kolejny mamy okazję wybrać, którą ze stron chcemy wspierać. Tym razem padło na Imperium. Wszakże wciąż gniewam się na Therona za jego brawurową akcję. Nasz kontakt – jakiś bezimmienny droid – wdraża nas w szczegóły misji, a dokładniej dbanie o morale żołnierzy i zapewnianie przewagi nad wrogiem. Morale akurat nie są problemem, bo nasza postać stała się dosłownie celebrytą. Swoją drogą ciekawy rozwój wydarzeń – byłem już imperatorem Ethernal Empire, zdradziłem Sithów i zabiłem ich imperatorkę (licząc z poprzednim to w sumie uśmierciłem już dwóch imperatorów), rozwaliłem ich nadzieje nad przejęciem władzy nad superbronią, a teraz wpadam jak gdyby nigdy nic i robię za gwiazdę wieczoru…

Nasze zadania są proste: odszukaj zwiadowcę, popsuj coś, zabij kogoś. Wszystko dzieje się na planecie Ossus, gdzie Jedi badają ruiny swoich przodków. We wszystkim towarzyszy nam major Anri – jedna z przedstawicieli obcych ras (w uniwersum SWTOR) z rangą majora. W międzyczasie spotykamy Darth Malorę, która poza marudzeniem na naszą osobę niewiele robi. Po kilku prostych zadaniach spotykamy Darth Malgusa (którego kojarzę z wcześniejszych operacji nieopisanych na blogu), a ten zrzuca swoją byłą uczennicę Malorę w dół wraku statku kosmicznego, w którym znajduje się baza.

Workspace 1_2018_12_11_11

Malgus kieruje nas w konkretne miejsca, aby złamać ducha Jedi – zabić jednego z ich mistrzów, a mianowicie archiwistę Gnost-Durala. Po tym nasza przygoda się kończy. Chociaż wygraliśmy walkę to twórcy dali nam odczuć, że to dopiero preludium prawdziwej wojny.

Chociaż jestem niezadowolony, że wszystko zaczęło i skończyło się tak nagle, to jednak czuję w środku wielką radość. Człowiek czeka z wytęsknieniem na garść dobrej fabuły, a ostatecznie kończy zadowolony i nienasycony jednocześnie. Nie miałbym nic przeciwko temu, aby rozdziały były trochę dłuższe. Albo chociaż pojawiały się częściej. A teraz pozostaje mi tylko czekać, aż wojna rozkręci się na nowo… I to już we wrześniu. 😉

Mefisto

#191. SWTOR: Jedi Under Siege Read More »

Scroll to Top