#194. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.2 – Trudne początki

Japesiowi chwilę zajęło przyzwyczajenie się do nowej formy. Wszak był on bytem astralnym, istniejącym poza wszelkimi ramami, więc umieszczenie go w ciele z krwi i kości było nowym, aczkolwiek dziwnym uczuciem. Nijak potrafił opanować ten zbitek mięsa, jego myśli nie nadawały mu jednolitego kierunku, więc upadał, nogi mu się rozjeżdżały, a ręce uderzały czoło ilekroć chciał po coś sięgnąć. I, o bogowie, ten ból jaki temu towarzyszył!

Jednak Wędrowiec nie poddawał się i dzielnie walczył ze swym śmiertelnym odzieniem, a z dnia na dzień, z godziny na godzinę stawało się ono bardziej posłuszne jego woli. Pradawny Smok obserwował jego postęp, a kiedy młodzieniec nauczył się jakiejś kontroli nad swym nowym ciałem, pomógł mu udać się do miejsca, gdzie miało zacząć się jego jedne prawidziwe, ludzkie życie.

Wszechbyt wprowadził go do skromnie urządzonej kawalerki i przysiadł na podłodze. Jego twarz – teraz psia – zdobiona była przez zwycięski uśmiech. Japeś szedł krok w krok za nim dzierżąc w dłoniach Chochlika-pomagiera ukrytego w postaci psotnego kota. Wszakże który człowiek zniósłby myśl, że jakiś chłopak z sąsiedztwa mieszka w towarzystwie istot z Krańca Czasu?

– I jak ci się podoba? – zapytał Smok swoim potężnym głosem. Wędrowiec rozejrzał się po mieszkaniu. Nie było złe. Dosyć spore jak dla trzech bytów i było nawet udekorowane.

27.04.2019_02-54-04

– Nienajgorsze. – odparł młodzieniec odstawiając Chochlika na podłogę, aby i ten mógł przyjrzeć się nowemu lokum. W końcu stworek do tej pory mieszkał jedynie w torbie Japesia, jako że pojęcie o standardach mieszkaniowych miał zerowe.

– To mój prezent dla ciebie w zamian za tą wpadkę z imieniem. – rzekł Smok z zakłopotaniem. Mały kociak zachichotał po kociemu.

– Więc przyznajesz, że to wpadka! – odparł dumnie Japeś, ale po chwili zdał sobie sprawę, że na nic mu się to zda. Kraniec Czasu nie miał sądów i nie operował na zasadzie odszkodowań za poniesione straty moralne.

– Niech ci już będzie! A teraz skup się, masz ważne zadanie. Musisz znaleźć sobie pracę, aby utrzymać to mieszkanie! – rzekł Smok ponuro.

– Po co? Przecież to mieszkanie jest już moje. – mruknął młodzieniec niezadowolony. Pradawny jednak spojrzał na niego srogim wzrokiem.

– Ale musisz jeść, ogrzewanie trzeba opłacić, rachunki za prąd… Nic z tych rzeczy nie jest za darmo! No i poza tym masz jeszcze resztę kredytu do spłacenia. – Wszechbyt uśmiechnął się tajemniczo.

– Kredyt? Ja nie brałem żadnego kredytu. W co ty mnie wplątałeś? – jęknął zirytowany przysiadając na kanapie. Powoli zaczął żałować tego życia – na ulotce nie pisali nic o kredytach, czy jakichkolwiek kosztach utrzymania.

– Drogi Ja-pe-siu. – Smok wypowiedział powoli jego imię delektując się zirytowaniem na twarzy chłopaka. – W ciągu trzech tygodni byłem w stanie podzielić się na 15 bytów i zarobić na jedną trzecią tego mieszkania. Cudem udało mi się podrobić twój podpis! Myślisz, że to takie proste podpisywać dokumenty psimi łapami? Ha?! O resztę musisz zadbać sam. Na komputerze masz otwarte oferty pracy. No dalej, wybierz coś!

– Ale ja nawet nie wiem, co chciałbym robić! – westchnął Japeś z przejęciem. No bo czym mógłby się zająć ktoś, kto człowiekiem jest ledwie kilka tygodni? On nawet nie wiedział, jakie prace były dostępne i – co najważniejsze – co chciałby robić!

– Patrząc na twoje pierwsze kroki jako człowiek, poponowałbym rolę manekina do crush testów. – Smok zaśmiał się, ale umilkł widząc złowrogą minę młodzieńca. Ten wzrok zapowiadał wojnę najgorszą z najgorszych – wojnę na obelgi i inne uszczypliwości. Wszechbyt wiedział, że nie uświadczy już pełnej miski łakoci…

Wędrowiec zrzucił z siebie zimowe odzienie i udał się do pokoju. Powoli i dokładnie zaczął przeglądać oferty prac szukając tej jednej, która mogłaby mu pasować. Zadanie nie ułatwiał fakt, że chłopak kompletnie nie znał się na czymkolwiek. Co chwilę pytał się Smoka o to, czym zajmuje się dany fach i próbował odnaleźć się w gąszczu informacji, ogłoszeń i komentarzy Pradawnego. Ostatecznie postanowił aplikować o każdą możliwą pracę i czekać na to, kto odezwie się pierwszy.

27.04.2019_03-09-23

Po niecałych dwóch godzinach zadzwonili do niego ze szpitala i zaproponowali mu stanowisko stażysty. Japeś, nie mając większego wyboru, zgodził się i oznajmił Smokowi wykonanie zadania, a ten pogratulował młodzieńcowi.

– A co będziesz robił w tej pracy? – zapytał Wszechbyt, a Wędrowiec wzruszył tylko ramionami. Dowie się pierwszego dnia, czyż nie?

Mefisto

13 thoughts on “#194. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.2 – Trudne początki”

  1. Biedny ten Japeś… Świeży dodatek do rasy ludzkiej i od początku pod górkę 😀 Ale Ty jesteś genialny w tej serii naprawdę… Mam nadzieję, że ona trochę potrwa 😉

    Kojarzysz Shenrona? Smoka ze smoczych kul z Dragonballa? Ilekroć czytam o Pradawnym Smoku u Ciebie, wyobrażam go sobie trochę jak Shenrona, z tym dudniącym, basowym głosem, a trochę jak Fuhura z Niekończącej się Opowieści – miękkie futro, pokryte łuskami, dobrotliwy wyraz twarzy, duże oczy i te psie łapy…

    Czekam na kolejne części 😉

    1. To już zależy od Japesia, jak długo mu to ludzkie życie zajmie. 😉 Zawsze może zostać manekinem do crush testów i odkryć, że się nijak do tego nadaje. 😀
      Kojarzę 😀 Akurat Smok jest oparty na kimś innym, ale w sumie i te mogłyby po trochu pasować. 😉

  2. To mogłaby być w sumie alegoria wchodzenia w dorosłość i stawiania pierwszych kroków na rynku pracy! 😀Rozterki Japesia przypominają mi kilkunastoletnią mnie!😉
    Zajebiście konstruujesz tę historię, jest wciągająca, wielowymiarowa i super napisana.❤️Naprawdę się jaram w oczekiwaniu na kolejne części!!!

          1. Nie przeczę. Przeczytasz następne części przygód Japesia to zdecydujesz jak bardzo. Zrobimy skalę Japesia. 😉

Leave a Reply to mefistowy Cancel Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Scroll to Top