#002. Buntownik z powołania

Kolejna notka miała być o tym, dlaczego taką nazwę wybrałem, zatem zabieram się do pisania. Jak pewnie niektórzy się domyślają, że nazwa jest taka, bo jestem buntownikiem. Szczerze mówiąc to poprawna odpowiedź. Jednakże problem pojawia się w kwestii, co to znaczy być buntownikiem.

Dla mnie bycie buntownikiem oznacza zmianę. Chcę być takim czynnikiem zmieniającym może nie świat, ale najbliższą mi okolicę, na którą ja mam wpływ, a która wpływa na mnie. Czy będzie to ulica, na której mieszkam, sklepy, które odwiedzam, czy chociażby moje miejsce pracy. Zmiana jest dobrą rzeczą, jeśli jest przemyślania, więc nie rzucam zmianami na prawo i lewo. Każdą sytuację staram się zbadać i przemyśleć. W końcu życie nie jest tylko białe i czarne, świat nie opiera się na zasadzie “działa – nie działa”. Pomiędzy wszystkim da się naliczyć tyle odcieniów szarości, że można by spokojnie o tym książkę napisać.

Nie buntuję się przeciwko “systemowi”. Rozumiem jego działanie i przestrzegam (większość) reguł. Mam pracę, którą wciąż lubię, płacę podatki, mam konto bankowe i nałogowo wydaję pieniądze (na rachunki). Jednakże system zawiera wiele dziur i niedociągnięć, przez co dosyć często nie spełnia wymagań społeczeństwa. Dlatego też staram się to zmieniać małymi kroczkami. Buntuję się przeciwko tym niedoskonałościom, starając się coś zmienić. Chociaż jestem optymistą, cele obieram sobie realne do spełnienia. Czyli nie idę naprawiać świata, bo nie jest to możliwe dla jednej osoby. Och, ale gdyby tylko było mnie więcej…

Moim “buntem” wywalczyłem chociażby nową lampę na ulicy, gdzie zabić się szło o sam mrok, który otaczał wszystko wokół oraz redukcję niepotrzebnego zużycia papieru w mojej pracy z 26.000 do 3.000 kartek rocznie. Nie są to wielkie rzeczy, ale są to małe dowody na to, że nawet jednostka potrafi, jeśli ma jakiś cel. A ja mam ich od groma sporo.

Myślę, że kwestia buntu jest dosyć rozbudowana, by napisać o nim esej, a do tego to mnie póki co nie ciągnie. Dlatego zostawię to tutaj w takiej formie, jak jest. To będzie taka rzeźba, która nabierze kształtu z czasem, ilekroć do niej usiądę i coś nowego wydłubię. A kiedy i jak wydłubię to będzie już kwestią tego, ile weny od losu dostanę, by coś w mojej rzeźbie dłubać.

A póki co zadowolcie się zdjęciem zbuntowanego Gromita.

20130802_144012
Zdjęcie upamiętniające bunt Gromita przeciwko spóźniającym się autobusom, “coś trzeba z tym zrobić”, 2 sierpnia 2013

Następną notkę poświęcę już sprawom komputerowym, bo mnie już swędzi na myśl o pisaniu o tym.

Mefisto

2 thoughts on “#002. Buntownik z powołania”

Leave a Reply to mamilewska Cancel Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Scroll to Top